witam....za trzy godziny do pracy. Wracam do starych nawyków, weszłam na właściwy tor z przed półtora roku. Jestem z siebie dumna. Ćwiczenia co drugi dzień. Trzyma się zdrowego jedzenia jak rzep psiego ogona. Wyzywam nadal pania Ewe od ćwiczeń....jestem szczęśliwa. Mokra po ćwiczeniach jak przysłowiowa świnia;) waga spada po malutku ale co tam ważne jest moje samopoczucie. Naprawde jest dobrze. Jestem mega cierpliwa. Wiem na pewno że mi się uda. Kto jak kto ale wierzę w swoje możliwości.
Byłam z synem na lodach i tak patrzylam jak wcina słodkości...lody z bitą śmietaną. Przez chwilę pomyślałam jak nie zje to zjem po nim, nic się przecież nie stanie od razu. Popijałam owocowy koktaj z uśmiechem na twarzy że nie zamówiłam sobie innego deseru. Syn zjadł z uśmiechem...i ja byłam zadowolona że po nim nie musiałam jeść;) mała rzecz a cieszy.
Dobra Kochani lecę dalej do obowiązków.
Miłego dzionka i wiary w siebie!!!!!
angelisia69
2 lipca 2016, 14:29wiesz dojadanie po dzieciach jest zgubne bo jak sie to regularnie robi to kalorii nabije wiecej niz na dzien mamy z normalnych posilkow,.bo tu gryz tu lyczek i sie zbiera :P Dobrze ze zjadl calego ;-) Pozdrawiam