Witam:)Kolejny dzień za sobą, kolejna walka ze słabościami....były posiłki w/g polecanej diety, trochę ćwiczeń. Była (na razie ok 1,7 litrów wody) . Był zapieprz w pracy....i z czystej ciekawości wlazłam na wagę. I jak to mówią ciekawość pierwszy stopień do piekła. Przeszło pół kg więcej....qrwa ręce opadają. Co ja robię źle? wiem wyrzucę wagę ;/
nie no szkoda, ale schowam ją....
pełna entuzjazmu zaczęłam dzień, kończę....nos na kwintę.
kiedyś, kilka lat wstecz łatwiej mi było schudnąć, teraz wydaje mi się, że jak bym przeszła gdzieś koło cukrowni...to bym z dychę przytyła od samego powietrza.
Nic...trochę sobie pobręcze i mi przejdzie...
na razie tyle moich głębokich przemyśleń.....do usłyszenia :*