Witajcie!!!
Czwarteczek zaczęłam pobudką
o godzinie 3 nad ranem.
Ze stresu nie mogłam spać ani jeść.
Do pracy podwiózł mnie mąż
bo spory kawałek do przejścia jest.
Jak weszłam to w ogóle nie wiedziałam gdzie mam isć
co i jak...
Dałam radę!!!
Myślałam że ze stresu nic nie będę potrafiła
mówić po angielsku.
Stres minął po pierwszej przerwie śniadaniowej.
Ludzie z którymi pracowałam byli
bardzo mili i widzieli że jestem zestresowana
i próbowali mi pomóc.
Praca o wiele lżejszą niż na poprzednim
miejscu pracy.
Po skończonej pracy,
został długi powrót do domku na piechotę.
Na szczęście miałam towarzystwo,towarzyszyła
mi nowo poznana koleżanka Rebecca,
mówiąca tylko po angielsku.
Szło się lepiej niż samej i pogadałyśmy sobie przy okazji.
Musiałam się spieszyć di domku
bo bratanica czekała pod domem,
przyszła odwiedzić ciotkę.
Po powrocie pomogła mi zrobić obiadek,
ja poszłam się pluskać...
Na sam wieczór zjechali się goście dlatego nie miałam
jak Wam tego opisać wcześniej
Julia551
4 maja 2013, 18:36Wszystko będzie dobrze;)
klauduniek
4 maja 2013, 16:28No to super, że masz nową koleżankę...:) I że dzień był udany :) Oby więcej takich :)))
therock
4 maja 2013, 13:58no i pierwszy dzień zaliczony:) nie było źle:) nie ma sie co stresować:)