PaniWu
kobieta, 62 lat
Legnica
Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bilans pourlopowy
24 sierpnia 2010
Co tu ukrywać. TRAGEDIA!!!! 73 kg. 5 kilo do przodu. Spodnie dopinają się z trudem, wałeczek na brzuchu przeszkadza, bluzki nie leżą, wiadomo. Totalny dyskomfort.
Już nie wiem jak spędzać urlop, żeby nie był katastrofą dla wagi. Chyba w kamieniołomach.
Najpierw zwiedzałam, dużo chodziłam - przytyłam dwa kilo. Bo wiadomo, jedzenie jak dla psa, dwa razy dziennie micha - śniadanie i obiadokolacja w postaci wielkiego żarcia na noc. Albo zwiedzanie, albo dbanie o regularne posiłki.
No to wczasy i all inclusive, lunch w formie normalnego obiadu, kolacja niestety też, pyszne rzeczy podstawione pod nos i słodycze na deser.
Na wczasy odchudzające z wyżywieniem 1000 kcal i biegami nie wezmę Mamy, więc odpada. Już sama nie wiem. jedynie wakacje w własnym gotowaniem, ale co to za wakacje
Nic to, mam rok na myślenie i zrzucanie niechcianego przybytku.
Po pierwsze muszę ograniczyć żarłoczność i skurczyć rozepchany żołądek, co czynię, wspomagając się tabletkami z błonnikiem i zieloną herbatą oraz chromem, żeby mnie te słodycze odeszły.
I tyle.
Nie ma co biadolić, trzeba brać się do roboty.
A jakie u Was bilanse po urlopach?
Pozdrawiam!!!!!!
grazynka45
25 sierpnia 2010, 08:39no tak,więc trochę pracy przed Tobą,ale dasz radę,warzywa i owoce na stół trochę ruchu i będzie dobrze.Powodzenia:))))