84,3 i w brzuchu burczy jak na alarm głodowy. Taki jest dziś rano stan mojego ciała. A za stanem ciała idzie stan ducha. Tym bardziej, że po wielu ponurych dniach, wreszcie zaświeciło słońce. Świeci z bezchmurnego nieba, co daje nadzieję na cały dzień. To ważne, bo dziś mam w planach spacer z wnuczką. Rzadko z nią spaceruję, bo zazwyczaj robi to jej mama, moja córka, ale dziś w przedszkolu wnuka jest bal karnawałowy i mama zobowiązała się zrobić fotoreportaż z tego ważnego wydarzenia. Aby sie skupić na zadaniu, postanowiła dać mi wnusię na wynos. Cieszę się, tym bardziej, że mam nadzieje, uda mi sie rzucić okiem na uczestników balu :-)))
Muszę sobie przygotować kanapeczkę na ten spacer, aby mnie nie kusiła cukiernia w Parku Dreszera.
Niech mi nic nie przeszkodzi trzymać sie diety i chudnąć!
djanitka
10 lutego 2011, 08:34trzymam kciuki ;)
YoQiero
10 lutego 2011, 08:30Trzymam kciuki!