No i mam + 1.1kg to konsekwencja braku konsekwencji w diecie i ćwiczeniach. Dokonałam analizy ostatniego tygodnia i wyszło:
-brak przemyslanych posiłków(jem co mi wpadnie w ręce)
-brak uczucia głodu(a on zawsze był moim przyjacielem)
-brak kontroli nad napojami (w efekcie za mało wody za to kawka i cola są)
-brak ćwiczeń, no może nie zupełny ale w znacznym stopniu ograniczony
-brak motywacji, ta początkowa już nie wydaje mi się tak ważna
Potrzebny mi wstrząs i takowy nastapił dzisiaj rano.Bunt jelit i żołądka uświadomił mi ogrom popełnionych błędów.
Zrobię sobie dzisiaj dzień odtrucia woda i herbatki ziołowe i przemyślę kolejny raz znaczenie jedzenia w moim życiu.
"JEM PO TO ŻEBY ŻYĆ ??? CZY ŻYJĘ PO TO , ŻEBY JEŚĆ".
hoffnungsvoll
29 czerwca 2011, 20:14Mój prosiaczek to najszczęśliwsza świnka pod słońcem. Uwielbiam ją! Powoli zaczynam jeść po to, żeby żyć, ale to trudne. Skończyłam szkołę gastronomiczną, umiem gotować i lubię to. Dzięki mojej mamie mam dobry smak i wiem jak dosmaczyć potrawę, aby wszyscy palce lizali. Nawet mój prosiak się oblizuje:) I jak tu podejść do tematu jedzenia jak ono takie piękne jest. samo w sobie. Uwielbiałam przystrajać potrawy, szukać fajnych, nowych przepisów, zachwycać innych nimi i słuchać jak słodko mlaskają przy stole. Chyba to zrobię, bo sobie zaplanowałam, że za jakiś czas to normalnie znajdę dziewczyny z pięknymi blogami kulinarnymi i zapytam się ich ( jeśli znajdę szczupłe ) jak one do tego podchodzą, że gotują, żyją tym całym jedzeniem a nie są otyłe. Jestem ciekawa bardzo ich odpowiedzi. Pozdrawiam!
Malgoska39
29 czerwca 2011, 09:21a te nasze głowy takie oporne na współpracę i przebiegłe.... hihi