Wracam i to z hukiem. Wakacje wakacjami ale rzeźba sama się nie zrobi. Przestaję już wyznawać zasadę ,,najpierw masa potem masa". Teraz zaczął się nowy rozdział. Jakie kroki poczyniłam? Otóż nie podeszłam do tego tak jak zawsze. Zaczęłam znów chodzić na siłownie, ALE TO JUŻ BYŁO, ale jak ja wróciłam? Wróciłam z trenerem personalnym. I to nie takim jak wcześniej. Wcześniej moja trenerka olała mnie po całości. Teraz mam trenerkę, której płacę za treningi, z którą nie znam się prywatnie i która zajmuje się mną od A do Z. Dzisiaj odbyłam z nią już drugi trening i jestem bardzo zadowolona. Pokazuje mi sprzęty i ćwiczenia, o których bym nawet nie pomyślała, że istnieją. Treningi są urozmaicone, ciekawe i w ogóle super! Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się układać tak jak do tej pory, bo jest super. Moja trenerka nie wymaga ode mnie zbyt wiele, ba, podczas treningu zwiększa ilość powtórzeń, które przygotowała dla mnie wcześniej. Dostosowuje się pode mnie, dzięki czemu wiem, że się na tym zna. Robiąc ze mną trening zwraca największą uwagę na to, żebym dała z siebie wszystko co mogę, ale nie przetrenowała się. Jest bardzo konkretna. Jeśli coś robię dobrze to robię dobrze, jeśli robię źle to mnie poprawi. Przy tym jest bardzo miła, zdaje sobie sprawę przecież z tego jak wyglądam i w jakim stanie jest moja kondycja. Jest kochana, ale bez przesady. Nie ma tekstów typu ,,dasz radę yeeeaaah!!" ,,jesteś super!" ,,i raz i dwa, i raz i jeszcze mocniej". o nie, z Sylwią tego nie ma. Szczerze mówiąc zabiłabym gdybym miała do czynienia z kimś z entuzjazmem Chodakowskiej. Moja trenerka jest skrojona po prostu pode mnie. Mega się cieszę, że trafiłam właśnie na nią.
Teraz na weekend i poniedziałek i wtorek byłam w domu. Pojechałam ze względu na 60 urodziny mojej mamy. Ogólnie moja mama zawsze była typową ,,panią domu". Siedziała z dziećmi, sprzątała, gotowała obiady... Moja mama nigdy nie spała w hotelu, nie jadła w restauracji, nie doznała w swoim życiu żadnego luksusu. Dlatego też z całym rodzeństwem zafundowaliśmy jej i tacie romantyczny weekend w luksusowym hotelu w Karpaczu. Cena była niesamowita, ale czego się nie zrobi dla Mamuni. Tata nie dokładał się do prezentu. Jego zadaniem jest to, żeby mama czuła się jak prawdziwa księżniczka. Po prostu ma spełnić każdą jej zachciankę. Chce iść na obiad do drogiej restauracji? Chce iść na kebaba? Chce iśc na cymbergaja albo karaoke? Proszę bardzo! Ma mieć wszystko czego będzie chciała bez mrugnięcia okiem. Ot, taki prezent wykombinowaliśmy. Co myślicie?
MagiaMagia
5 października 2017, 20:43pomysl fajny... mam nadzieje ze mamie bedzie sie podobalo i taka mila odskocznia od zycia jej nie speszy ani nie przestraszy ;)