Tak wiem... dzień nr 2 gdzieś mi się podział... I DOBRZE! Wczoraj emocje sięgały zenitu. Byłam wkurzona i agresywna przez cały dzień. Rozmowa z mężem zakończyła się niemal rękoczynem Momentami nie wierzę, że potrafię być takim potworem A dziś...no cóż... dostałam okres i świat jest piękny Mąż dziś żartował, że moje napięcie przedmiesiączkowe go kiedyś zabije W następnym cyklu, 3 dni przed zamknie mnie w schowku Och się działo....
Dzisiejszy dzień to zupełnie inna historia Wykonałam plan treningowy! 20 min energicznego marszu. Poszłam dłuższą trasą i trochę się zgrzałam nawet. Aż mnie korciło na 30 albo 40 min, ale odpuściłam.... nie będę się wychylać Powoli do celu!
Zwróciłam dziś też uwagę na ilość jedzenia i nad tym popracowałam. Kolejny krok w tej kwestii to jakość. Wymyśliłam sobie, że będę robić fotki tego co jem... sporo z Was tak robi. To zmotywuje mnie do wkładania na talerz zdrowego żarcia.... żeby wstydu uniknąć
A co do tego odliczania... Zaplanowałam 20 tygodni, więc 140 dni do SUKCESU Miło będzie zostawiać kolejne dni za plecami... taki rodzaj motywacji.
I jeszcze jedno głębokie przemyślenie na koniec... muszę iść do fryzjera
go.fit
16 kwietnia 2015, 23:36PIERWSZE 5 LINIJEK - MAKE MY DAY, a raczej NIGHT <3 czym tak sobie przeskrobał? ahh te kobiety. a fotki to rzeczywiście dobry pomysł, czasem mozna podwedzic jakis fajny przepis od jakiejs Vitalijki. oby tylko nózki nie bolały i zakwasów nie było. powodzenia! :)