Dzisiaj wciągnęłam sobie:
na śniadanko bułeczki z tuńczykiem i szyneczką,
na obiad pyszne mielone z indyka (oj biedny chłopak)
a na kolację naleśniczka na słodko z serkiem.
Deserku żadnego nie było. Zresztą przez te 12 dni tylko dwa razy zrobiłam sobie deserek. Jakoś nie ciągnie mnie do słodyczy. Ale za to chodzi za mną "śmieciowe" jedzonko z MC`a.
Ale dam radę. Siłę daje mi poranne ważenie i wiszące na tyłku spodnie