Tyle , że nie w tą stronę co powinno.
A mowiłam , że to bujnięcie wagi będzie reakcją na drastyczną zmianę warunków odżywiania.
No więc tak....od zeszłego poniedziałku , czyli 11 dni nie używam glutenu, czyli nie jem chleba , makaronu, ciasta, sosów.
Zero, nul, , nic, 00000. nawet okruszka.
Jak mi sie odruchowo wsadziło kawałek skórki z chleba do dzioba to wyplułam na ten tychmiast .
i co , no i co , i co
i psinco.
Nie jem również słodyczy , żeby nie było ,że się dopycham na boku.
Owszem zeżarłam przez te 11 dni 2 woreczki ryżu - takie po 100 g - każdy po ugotowaniu podzieliłam na 3 i 1/3 zjadałam na raz , na 1 obiad
1 opakowanie kleiku ryżowego dla dzieci, i 1 opakowanie płatków ryżowych. - oczywiście w ciągu tych 11 dni
Nie używałam masła przez ten czas.
Jedyne masło to holibut odgrzany na sklarowanym maśle - rybka oczywiście bez panierki.
A co jeszcze jadłam- ........ano........ogórki , pomidory, kefir, otręby owsiane, ogórki małosolne , po 2 - 4 małych ziemniaków na obiad- o ile był obiad, bo nie codziennie robię ........, zsiadłe mleko , koperek, sałatę lodową , biały serek pt. " mój ulubiony" - którym smarowałam liscie sałaty. gotowanego kurczaka, odgrzanego , ugotowanego na parze holibuta, polędwice drobiową w charakterze wędliny na liść sałaty.
Ot taki zestawik na 11 dni.
piłam dużo wody bez soku, zieloną herbatę, cykorię, kawę - oczywiscie bez cukru.
Uprzedzając teksty pt - zatrzymanie wody -od kilkunastu lat biorę leki na nadciścienie , mam na codzień 65 - 70 / 115-120, tyle ,że jak sie zdenerwuje to mi skacze. - wśród tych leków są również moczopędn, więc zatrzymanie płynów chyba nie wchodzi w grę.
Jedynie czego nie robiłam przez te 11 dni , to nie ćwiczyłam, bo za gorąco i robiło mi sie zwyczajnie słabo. Zresztą dalej jest mi stanowczo za gorąco.
dzisiaj nabyłam chleb bezglutenowy z mąki amarantusa i innych bezglutenowych składników. Robią taki w piekarni koło mojej pracy raz w tygodniu
Dowiedziałam sie , że z mąki gryczanej( bez glutenu ) można robić świetne nalesniki.
Ale dalej to wszystko nie zmienia faktu, że znowu waga wraca .
może to bujniecie, poczekam.
Ale jakby ktoś miał jakiś nowy pomysł. ...............Bez mówienia o ćwiczeniach, bo to wiem, ..................to proszę bardzo. Chętnie wysłucham, przemyślę i spróbuję wcielić w życie. Bo narazie to rączki i nóżki mi opadły a upały mnie wykańczają .
serithorn
16 lipca 2010, 08:47hej, przede wszystkim cierpliwości. Chociaż widze że Ty masz troche jak moja mama (135 kg żywej wagi). zazwyczaj trzyma dietę jakis czas (2 tygodnie) daje to mizerne rezultaty więc rzuca to w cholerę. Ja wiem ze to łatwo mówić ale przy takiej masie (nic złośliwego) organizm potrzebuje dużo więcej czasu. Jak dalej nic sie nei ruszy to może spróbuj troszkę "odetkać" jelita. Ten zabieg poleciła mi dietetyczka więc to zadne jakies wymysły. Jak to określiła moje kiszki są "leniwe" może Twoje też ;) Po sobie też wiem że problemy z tarczyca moga powodować że odchudzanie to męka. Może zrób kontrolnie badanie na poziom TSH (cos 20 zł kosztuje). Innych pomysłów brak. Jakbyś chciała więcej szczegółów o "odetkaniu" pisz na prv. Pozdrawiam :)
sezamek68
16 lipca 2010, 08:18potrzeba...CIERPLIWOŚCI!!!!!!!!!!!! 11 dni to mgnienie oka.Wytrzymaj 11 tygodni a najlepiej 11 miesięcy i wtedy marudź.Odstaw ten cholerny ryż i kleik!!!!!!!!!!!Nawet nie bierz do ręki a co dopiero do paszczy! jedyny ryż jaki może skosztować to taki nieoczyszczony.ten biały jest g...wart!
zouza28
15 lipca 2010, 18:00Nie wiem co się dzieje ale u mnie to samo. Jestem grzeczna dietowo jak nigdy, a waga stoi w miejscu. Nawet na basen zaczęłam chodzić a ta cholera jak przyklejona do 74,9 i nawet 100g mniej. Woda wodą, ale może rzeczywiście pogoda ma coś do tego, bo dużo dziewczyn o tym pisze.