O ja bezmyślna istota.
Zapisałam się do wyzwania: 1 grudnia - minus 7kg
Już to widzę, pędzę lecę.
ŻADNYCH POSTĘPÓW.
Nic nie jest lepiej.
Dlatego robię swoje wyzwanie. Na naukę wytrwałości.
5 szklanek wody (oprócz herbat i innych takich, na których ciągnę całymi dniami)
codziennnie robienie brzucha z Tamilee
Tami zaliczona dzisiaj. Jeszcze woda ze 3 szklanki.
Muszę to pić jak żrem to siemię (które btw jem ostatnio jedynie jako glutek, prażone mi się przejadło, a kiełki dopiero rosną).
Cieszę się, że chociaż nie tyję.
Ale no kurna!
Widzę co się dzieje. Bo zwykle jak chudłam to przy minimalnym wysiłku. A teraz waga już jest taka, że do schudnięcia naprawdę trzeba coś zrobić.
Wrrr wrr wrrr, będę pisać i marudzić aż w końcu wyjdę z tej cholernej otyłości (mom, plz! just 4 kg remain!!!)