Waga nie daje za wygraną, ale już nie długo. Jestem pewna, że jutro już nie będzie 10tki, nie ma szans :P
Bo ciało zareagowało!
W końcu widzę zmiany. Nie mierzyłam się, nie chce mi się, nie jest mi to teraz potrzebne do szczęścia. Ale spojrzałam w lustro i - łomamo, zaczyna się pojawiać moje nowe ciało! Już wyglądam dużo bardziej jak kobieta niż jak buka. Nawet brzuch zaczyna współpracować.
I wiecie co jeszcze?
Podarłam spodnie. Jedne z nielicznych, które dawały radę z rozmiarem, zostały mi jeszcze dwie pary, reszta już za duża, a i te co zostały zaczynają być luźne.
I znalazłam w szafie spodnie, w których nigdy nie nosiłam, bo kupiłam je z dwa lata temu w trakcie diety (bo przecież chudnę to za niedługo będą dobre!).
I już prawie leżą.. W każdym razie.. mogę je założyć! A nie mogły mi przejść przez łydki (bo to wąskie rurki). Jeszcze mi trochę ciasno, ale wiecie co.. Nie widać :D I jak obejrzałam się w lustrze jak leżą to zrozumiałam, czemu nikt nie chwali, że schudłam.
BO NOSZĘ STARE CIUCHY!!!
Niby takie oczywiste, a jakoś to przeoczyłam.
Te ciuchy w których chodzę były na etapie "przyciasnawym", były na etapie "w sam raz" i są teraz na etapie "trochę za luźne".
CZAS NA ZAKUUPUUPY!!!
Tylko jak to zrobić skoro kasy brak?
Znaczy się oszczędzam.
Na cel bardzo ważny :P
Ale mam parę ciuchów prawie nie ruszanych, bo za szybko były za ciasne. Założyłam dzisiaj właśnie te spodnie i jedną bluzkę z tej serii. No i teraz, do cholery, widzę, że schudłam :D
Poskajpajowaliśmy sobie z L. dzisiaj. Jeny, jak ja za nim tęsknię. Cały tydzień prawie bez słowa, bo nie było jak, nie było kiedy.
Ale ta godzina na skypie dała kolejne siły. Wytrzymam, poczekam. Dam radę.
W ogóle.. rozmawiamy sobie, atmosfera meeeegaa.. A tu nagle ktoś mu do pokoju wparowuje i jakiś dzieciak na kolana mu wskakuje i mi się śmieje do ekranu :D I się okazało, że kuzynka z dziećmi przyjechała :D Nahahah, myślałam, że padnę ze śmiechu, jak zobaczyłam tę roześmianą mordkę zamiast L. na ekranie :D
Ale było fajnie :) Podobno się ucieszyli, że mogli mnie zobaczyć. No i L. też się cieszył. Więc ja też. Ciekawa jestem w ogóle.. bo podobno tylko jego rodzice o mnie wiedzieli. I też tak średnio życzliwe, zwłaszcza mama. Czyżby podzielił się informacją o mnie dalszej rodzinie? Czy właśnie teraz tak go zaskoczyli i on im coś musiał powiedzieć.. Ciekawe co.. Kurka, kurka, muszę go wypytać :D
Jeja, ja przepraszam, że tak chaotycznie, ale no wiecie. Napisać muszę bo nie wytrzymam, a szczegółów nie mogę, bo prywatne. No i tak to ten.. Wybaczcie no.
Cieszcie się ze mną po prostu :D
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
ambus
12 stycznia 2014, 01:52No to się cieszymy;P Tylko proszę przestań chodzić w workach;) Z taką motywacją jak miłość to każde wyzwanie zrobisz;)
balbenia
11 stycznia 2014, 23:35Jasne ,że się cieszę:))