Kilka dni nie pisałam, bo dopadł mnie kryzys na słodkie. W sobote dietę trzymałam ale wpadły 3 batoniki nadprogramowe: 2 proteinowe i 1 dobra kaloria. W niedzielę dietę trzymałam ale na kolację robiłam ze starszą córa po raz pierwszy sushi. Wyszło pyszne no i niestety dopchałam po sam korek 🙄
W poniedziałek waga pokazała niby tylko 0,2 kg więcej więc niby bez tragedii ale mi dalej chciało się słodkiego. Odpuściłam dietę jadłam normalnie, ze słodyczy to chyba wpadły 1 baton proteinowy, 2 z dobrej kalorii, duże prince polo i 2 kupne muffinki. We wtorek diety brak a lekarstwem na słodkie było upieczenie donutów - dojadłam, dopchałam i kryzys słodyczowy minął. W środę waga o dziwo 83,00 kg więc nie wiem o co chodzi, myślałam że dziś może pokaże więcej, ale nie dziś było 82,5 kg. Wczoraj zjadłam 1976 kcal i wypiłam 3 litry czego oczywiście nie robiłam w poprzednie dni. Czyżby mój organizm faktycznie potrzebował tyle cukru? Że nie wpłynęło to na wagę? Nie rozumiem już nic. Od wczoraj trzymam się dzielnie, nic mnie nie kusi do niczego nie ciągnie - jest dobrze.
Jak dobrze pójdzie to może jeszcze uda mi się zakończyć ten miesiąc z wagą 82 kg, bo taki miałam cichy plan na styczeń - 4 kg. Dziś i jutro idę do pracy na noc, więc szanse duże.