Tak dobrze mi szło i znów nawaliłam,jakoś trudno mi przejść tą granicę 70 kg.Jak już się zbliżam do niej to przychodzi jakiś diabełek i kusi,kusi a ja go słucham.W sobotę po ciężkiej nocy dzień rozpoczęłam od zjedzenia dużego czekoladowego mikołaja a potem to wszystko już szło mechanicznie: czekolada,pączek,potem mnie naszła wena na robienie ciasta,a skoro mała miała taką frajdę przy tym no to buch uszykowałam kolejny kawał ciasta na ciasteczka i wyszła wielka micha.Tak więc Mikołaj jak widać był całkowicie na słodko.Wczoraj miałam gości i znów przekroczyłam wszelkie granice - zero umiarkowania.Na koniec dnia dopchałam i powiedziałam od jutra STOP!!!KONIEC!!! i mam zamiar tego się trzymać.Tylko jak wyjdzie w rzeczywistości to się okaże,bo w kuchni pachnie jeszcze ciasto,w lodówce pyszna sałatka i ogólnie po mikołaju pełno słodyczy - buuuu ja chcę już styczeń - niech miną już te święta i wszystkie okazje!!!
Waga dziś nie była łaskawa i 72 kg jak nic - od dziś codziennie stepper do piątku,a jak nie to dziewczynki kochane kopniaki i to takie porządne.
Waga dziś nie była łaskawa i 72 kg jak nic - od dziś codziennie stepper do piątku,a jak nie to dziewczynki kochane kopniaki i to takie porządne.
DesperateGirl
8 grudnia 2008, 09:12Napewno dasz rade :-) Trzymam za Ciebie kciuki! Kazdy ma gorsze chwile.