Sesję skończyłam już co prawda ponad tydzień temu, ale dopiero dzisiaj udało mi się "przestać świętować". Lekka obsuwa czasowa, miałam być tutaj w połowie lutego, ale lepiej późno, niż wcale. Na wadze 95, ale jestem ledwo po okresie, woda musi jeszcze zlecieć, więc nawet udało mi się nie wrócić do stanu początkowego, mimo trybu życia "ucz się, jedz, ucz się, pij w godzinach nocnych". Ale odkreślając tę przedługaśną sesję grubą krechą, a łapiąc energię i chęć do działania dzięki ślicznej pogodzie (mamy już wiosnę?) za oknem- wracam do dietetycznego jedzonka, lecę dziś na basen i "ogarniam się życiowo", może nawet gdzieś w ten mój średniawy grafik na nowy semestr uda mi się pracę wcisnąć. Trzymajcie kciuki, na pewno napiszę za jakiś czas, gdy waga zleci, poczuję się lepiej... i takie tam :-)
Onaa1718
26 lutego 2014, 14:42Dobrze że jesteś . ! Zapraszam Do grupy .. http://vitalia.pl/index.php/mid/89/fid/1034/diety/odchudzanie/group_id/25124