Właśnie sobie uświadomiłam, że jestem chora. Bo obżarstwo to choroba, obżarstwo kompulsywne. Zaczęło się niewinnie, jak większość nałogów, ciężko znaleźć mi konkretną granicę, ale trwa już około roku. Bo to nie tak, że pochłaniam większe porcje jedzenia na co dzień, podczas rodzinnych obiadów i lunch'y z przyjaciółmi- nie, wtedy jem normalnie, nie potrzebuję jedzenia. Dopiero gdy wracam do domu, siedzę sama w czterech ścianach i zaczynam czuć, że moje życie to zupełnie bezcelowa egzystencja i nie mam sił żeby się zebrać i coś zmienić- sięgam po jedzenie, a potrzeba wepchnięcia w siebie czegoś, czegokolwiek, jest silniejsza od myśli "krzywdzisz się". A potem nachodzi mnie ogromne poczucie winy, że przez to zawsze będę tak wyglądać i wszystko zwalać na otyłość. Wszystkim wydaje się, że gdybym chciała to bym schudła- tyle że ja nie jestem w stanie nad tym zapanować, mimo że nie odczuwam głodu. A przynajmniej fizjologicznego głodu, bo na pewno moim problemem jest "głód emocjonalny".
Tylko że nie chcę już traktować mojego życia jak "próby generalnej" i odkładania wszystkiego na czas "kiedy-już-schudnę-i-wszystko-będzie-układać-się-lepiej", bo już widzę, że coraz ciężej przychodzi mi podjęcie jakichkolwiek działań dążących do zmian. Jeszcze nie wiem co z tym zrobię, bo to chyba nie chodzi o samą dietę, mimo że na normalnej sylwetce zależy mi najbardziej (i wiem, że mówię jak osoba chora, jednak wciąż myślę, że jeśli schudnę to moje życie zmieni się na lepsze).
Nie chcę narażać mamy na koszty, bo nasza sytuacja finansowa nie jest jakaś kolorowa, więc spróbuję walczyć bez żadnej psychoterapii, mimo że to pewnie byłby najłatwiejszy start. Więc jeśli ktoś z Was miałby jakieś informacje, porady jak zacząć i walczyć z tym problemem- będę Waszą dłużniczką.
Heathergirl
11 listopada 2012, 15:28Doskonale Cię rozumiem, tak samo się czuję, czułam bo ostatnio jest odrobinę lepiej, mimo, ze nie schudłam to zaczynam dostrzegać inne aspekty życia oprócz zamartwiania się wyglądem. Myślę, że nie ma żadnej recepty na pozbycie się tej choroby, od tak, trzeba dużo czasu, siły i poświęcenia, żeby się z tym jakoś uporać, ale znam osoby, którym się to udaje! Z mojej strony mogę Ci polecić książkę: "Dlaczego chcesz być gruba" - Doroty Saneckiej i może spróbuj unikać sytuacji w których zostajesz sama w domu i nie masz nic ciekawego do roboty, bo wówczas jemy najczęściej z nudów... zapisz się na jakieś zajęcia, idź na spacer albo poczytaj coś fajnego :) Najważniejsze to nie poddawać się! Trzymam kciuki ;D
mrscharlottee
10 listopada 2012, 22:24Jedz aby żyć, a nie żyj aby jeść - to moja rada
ajusek
10 listopada 2012, 22:22słuchaj, a może spróbuj z jakimś psychologiem z NFZ? pewnie będziesz musiała poczekać miesiąc albo i dwa, ale może warto spróbować. Zaburzenia odżywiania to koszmar, a Ty młodziutka jesteś, szkoda Twojego życia na to. Trzymaj się dzielnie, trzeba walczyć. Ja to sobie już jakoś poukładałam, ale strach, że to może wrócić jest nadal :(.
pola654
10 listopada 2012, 22:01nie ma dla Ciebie żadnej porady, ale czuję się dokładnie tak samo jak Ty, niestety... ;/ teraz w tym momencie mam okropnego doła, którego już zajadłam, teraz żałuję, że tak potraktowałam swój żołądek. Oprócz silnej woli nie widzę rozwiązania,a ja jej nie posiadam...
Gab06
10 listopada 2012, 21:58Jak bym czytała o sobie...
bedezdrowa
10 listopada 2012, 21:57dokladnie wiem o czym piszesz.. u mnie jest identycznie, z tym że dochodzi jeszcze bulimia.. Najgorsze co mnie w życiu spotkało, przysięgam nie życze najgorszemu wrogowi..Walcz póki nie jest to jeszcze zaawansowany etap..Powodzenia!!