20 listopada 2013
Przebudzenie bywa trudne. Człowiek powoli otwiera oczy i zaczyna dostrzegać rzeczy, których widzieć nie chciał. Barwy nabierają ostrości,ale sprawiają też ból i złość. Przede wszystkim na samego siebie. Dlaczego tak się działo? Czemu nie chciałam wiedzieć? Czemu bałam się tej chwili? Diabli wiedzą. Chociaż ich pewnie to nie interesuje. I wcale bym się biedakom nie dziwiła. Tyle tytułem użalania się nad sobą. Zamknęłam właśnie ten tom mojego życia. Więcej nie wróci. 21 listopada to całkiem ładna data na rozpoczęcie nowego zeszytu i wybór nowej drogi na rozstaju. Niech się zatem dzieje. A będzie się działo i to sporo. Czuję to, węch, słuch, wzrok i intuicja mi się wyostrzyły i to mocno.
Jedzenie:
Chleb 486
Kapusta 200
Jabłko 250
Gruszka 130
Kawa 80
Mandarynka 27
Cola ? 2 (znów zaczęłam pić)
Razem 1175
Myślałam, że będzie więcej. Ale rano wypiłam tylko kawę i zjadłam jabłko, a później do szesnastej latałam. Więc nie zdążyłam się najeść. Zważę się rano.Nie spodziewam się jakiegoś cudu, ale źle nie powinno być. Ostatecznie nie przesadzałam specjalnie. Zbieram się spać. Zaczął się piękny dzień.