25 września 2013 r.
Wstałam po czterech godzinach snu. A dziś środa powinnam się odsypiać. No, ale okazja była nie byle jaka. Jadę w góry. Zatem na sen znajdę czas kiedyś później. Waga pokazała 89,2 kg. To nawet mniej niż na pasku. Przez moment zaświtał mi pomysł, żeby skubaną zapakować do torby, ostatecznie jeszcze sporo miejsca mam, ale to był tylko pomysł. Realizować go nie zamierzałam.
W Warszawie byliśmy przed siódmą. Przesiadka do autobusu i do Krakowa. Kocham to miasto. Widziałam przez moment, a kocham. Obowiązkowo zaliczyłam Wzgórze Wawelskie. Tym razem pochodziłam sobie po komnatach królewskich. Koniecznie chciałam zobaczyć arrasy. Zdjęcia, które oglądałam jeszcze w szkole nie dawały mi spokoju. Zatem odłączyłam się od szanownej wycieczki i poszłam na Wawel. Najpierw odstałam swoje w kolejce do kasy. Później wykupiłam bilet na zwiedzanie apartamentów reprezentacyjnych i po przejściu kontroli bramkowej weszłam do zamku. Pierwsze wrażenie po wejściu to rozczarowanie. Nie te arrasy. Moje miały być duże i kolorowe. Ten który wisiał na ścianie był jakiś taki mały i wyblakły. Nie mój. Ale jak już weszłam to idę dalej. Idę i idę, nawet podziwiam skrzyneczki podróżne, jedna nawet pod głowę była. Dłużej postałam przy łóżku z baldachimem. Łóżko jak łóżko, ale zaskoczył mnie rozmiar. Wiem, że ludzie byli kiedyś niżsi niż teraz, ale nie przypuszczałam, że aż tak. Po obejrzeniu owego mebla dołączyłam się do sympatycznej grupy Słowaków, którzy mieli przewodniczkę. Mówiła po Polsku wiec sobie posłuchałam. W kolejnej komnacie zobaczyłam w końcu mój arras. Dokładnie taki jaki chciałam. Arras podarowany narodowi czyli mnie też przez Zygmunta Augusta. 20 metrów kwadratowych. Był na nim Noe z synami. Z zamku udało mi się wynieść (jak to brzmi) wiedzę o tym, że:
- Zygmunt August był strasznie brzydki. Duży wielki nos, mała postura. Brzydki i już
- Zygmunta Starego nazywa dojutrek a wszystko przez to, że jako stateczny król (został nim mając 40 lat) z ważniejszymi decyzjami musiał się przespać, a więc ich podjęcie odkładał do jutra. Też bym tak chciała. Ostatecznie stateczna ze mnie już pani
- arrasów jest 136. Wystawiają tylko kilka. Największy ma 40 metrów kwadratowych
- Do arki Noego wejść jako pierwszy miał król zwierząt lew, ale cwańsza i szybsza okazała się świnia.
- rudy kolor włosów jest nazwany piętnem kainowym. Po zabiciu brata Kainowi zmienił się kolor włosów właśnie na rudy, po to aby żaden człowiek, nie zwierz go nie zabili (historia przedstawiona została na trzech arrasach) i musiał się błąkać przez kilka wieków po ziemi, kary za grzechy.
- Nazwa Wawel nie odnosi się do zamku tylko do wzgórza.
Po podszkoleniu z biblii przyszedł czas na czakram. Tajemnicza moc pod Wawelem ponoć działa. Nie poczułam, ale wierzę, że działa.
W Krakowie zaliczyłam jeszcze sukiennica i kościół mariacki. Do spowiedzi mimo usilnych namów nie poszłam. Latte wypiłam w Jamie Michalikowej. Mam 1500 kcal do dyspozycji to korzystam. Na koniec, tuż przed odjazdem autobusu ktoś specjalnie dla mnie wypatrzył tę restaurację. Zetem z dedykacją dla wegetarian
A później były już góry. Na zachód słońca dojechaliśmy do Bukowiny. Z okna patrzę sobie na jakieś ładne pasmo. Cudeńko.
Zbieram się, bo za chwilę śniadanie. Żyć nie umierać. Możecie zazdrościć. Pozwalam
Latte 200
Bułka z serem 220
Śliwki 450
Ziemniaki, surówka jajko sadzone 450
Ogórki 50
Marchewka 30
Rzodkiewka 20
Cola 2
Razem 1422