Co tam u was kobitki? ;)
U mnie całkiem dobrze a nawet bardzo dobrze, dietkuję sobię już od 10 dni i idzie mi wzorowo, na początku miałam tylko mały zgrzyt z kalorycznością ale wszystko szybko poprawiłam.
Moje odchudzanie wygląda następująco:
1600 kcal
BTW: 120g/53g/160g
Czyli standardowo, początkujący zestaw na redukcji: białko 30%, tłuszcz 30%, Węglowodany 40%
Po 2 tygodniach, czyli w niedziele podnoszę tą kaloryczność do 1700/1800 kcal bo zdaję sobie sprawę że aktualnie jem za mało ale z każdej strony człowiek bombardowany jest różnymi informacjami, jeden profesor oblicza kaloryczność w taki sposób drugi w inny itd, w jednej książce napisane jest że przy moim wzroście i wadze powinnam spożywać 2000 kcal w innej że 1400 kcal i tak wszędzie docierają do nas najróżniejsze informacje i zawsze czujemy się zdezorientowani i chociaż wierzymy w swoje teorie zawsze coś tam może nami zachwiać i nas zastanawiać. Moją inspiracją jest Jillian, lubię jej książki, wg niej kobieta mojej postury powinna jadać 1400-1600 kcal na redukcji, trochę mało co nie?
Ja czuję się doskonale na takim rozkładzie białek, tłuszczy, węgli i kaloryczności, mam dużo energii i nie jestem głodna.. Jednak wiemy nie od dziś, że to, że my jesteśmy najedzeni nie oznacza że "organizm" się najada. Duża ilość osób do teraz nie przyjmuję tego do świadomości.
Ćwiczenia:
Ćwiczę interwały 20 min dziennie+ rozgrzewka, 4-5 razy w tyg i to na tyle albo aż tyle ;)
W końcu udało mi się powstać i wrócić na dobre tory z czym walczyłam już kilka miesięcy..
Waga na dzisiaj : nie znam ;) schowałam głęboko w szafie z ważę się po 2 tygodniach czyli w niedzielę, ile będzie, tyle będzie, najważniejsze że czuję się bardzo dobrze ;)
Caffettiera
26 lipca 2015, 10:53Ale wszystko ładnie zaplanowane, super :)
Grubaska.Aneta
23 lipca 2015, 13:41Pięknie znów działasz.