Witajcie:) Jak zwykle to tematu przewodniego przejdę za chwilę. Na początku bowiem troszkę o moim chudnięciu. Pierwszy objaw jest taki, że mój brzuch z wielkiej obwisłej piłki zaczyna się robić trochę mniejszą, i jędrną piłeczką:) Dzisiaj jak wstałam nie moglam się na niego napatrzeć:) Do ideału mu dużo brakuje, ale efekty są. Po drugie spadają mi spodnie. Dzisiaj założyłam, ostatnio były opięte, dziś spadają i mogę je zdjąć i założyć bez rozpinania;) Po trzecie waga dzisiaj pokazała cyferki, które wywołały wielkiego banana na mojej twarzy, ktory nie schodzi aż do teraz, ale o tym jakie to cyferki napiszę w sobotę;)
A teraz dlaczego pizza jest wrogiem publicznym? Słowo pizza użyte jest jako coś co nas bardzo kusi w diecie, a co jest zabronione- dla każdego może być to coś innego, słodycze, pizza, chipsy, alkohol. Dlatego żeby uogólnić nazwałam te pokusy po prostu pizzą (znacie kogoś kto nie lubi pizzy?;))
Wczoraj wieczorem oglądając film zaczęło mi burczeć w brzuchu i czułam palącą chęć podjedzenia czegoś. Nie był to głód, tylko pragnienie przyjemności jedzenia (znacie ten stan?). Pomyślałam- zamówmy pizzę. Ale na szczęście moje aniołki dietetyczne, które czuwają nad moim chudnięciem i siedzą na straży wagi w mojej głowie zaczęły zarzucać mnie argumentami dlaczego to jest zły pomysł. I oto do czego razem doszliśmy:
1. Pizza jest niezdrowa, tucząca, tłusta (ameryki to tu akurat nie odkryłam;))
2.Nie po to poświęcam czas, siły na ćwiczenie i bieganie by zaprzepaścić wszystko jedną pizzą, która może i jest dobra, ale parafrazując znane powiedzenie: zjesz przez chwilę a potem w biodrach ci na całe życie zostanie.
3. Za pieniądze z tej pizzy można kupić fajny balsam, np. ujędrniający by być jeszcze większą laską;)
4. Te wszystkie szczupłe osoby NAPEWNO! nie objadają się pizzą (no chyba, że mają przemianę materii jak mój J., u którego w rodzinie wszyscy mają cudowne szczupłe geny, których zazdroszczę. Mam taką cichą nadzieję, że jak już wejdę do tej rodziny to geny te przejdą na mnie. No co, pomarzyć nie wolno??!! ;))
Troszkę Was zanudziłam jak zwykle, kto nie chce niech nie czyta:) Kto przeczyta temu dziękuję za wytrwałość:)
Piękna!!! Ale my też takie będziemy:)
YesYouCan
20 stycznia 2012, 20:10Twoje notki strasznie przyjemnie się czyta :) Argumenty przemawiają chyba do wszystkich :D Oby aniołki nigdy Cie nie opuściły.
agatep
20 stycznia 2012, 12:16dzis czytam juz 3 notke o pizzy, ale pierwszy raz taka, przeciwna do pozostalych dwoch. super! ciesze sie z Twojej pileczki, oby tak dalej. a co do Twojego J. smieszne? moj P. ma to samo.je 3 razy wiecej nuiz ja a way 75 kg zazdrosc mnie zzera, moze przynajmniej moje bejbiszony kiedys kiedys nie beda sie meczyly z tym co ja:p
yagnaya
20 stycznia 2012, 10:16Super, gratuluję! ;) Jak widać więc - warto ćwiczyć i trzymać się diety. Co do pizzy... argument numer trzy przemawia do mnie najbardziej. ;D
sloneczkoko
20 stycznia 2012, 09:05Gratuluję efektów,wstawiaj szybko te cyferki.
Qassia
19 stycznia 2012, 15:17Przyjemnie się czyta :) Trzymam kciuki za cb :)
GinaCarano
19 stycznia 2012, 13:17Brawo dla Ciebie i tych aniołków z głowy!;p Oby tak dalej! Jesteśmy coraz dalej, czyli mamy coraz więcej do stracenia przez takie głupie pokusy! Powodzenia!
Luiza88
19 stycznia 2012, 12:55O! WIECEJ TAKICH NOTEK!!!! mądre ;))
brunette6
19 stycznia 2012, 12:26gratuluję opadających spodni ;) też uwielbiam to uczucie dlatego spodnie które są na mnie już za duże, te sprzed odchudzania trzymam w piwnicy na przestrogę ;) i patrzę sobie na nie czasem i przymierzam z wieeelką satysfakcją. No i to taki motywator żeby znowu się nie zapaść ;) co do pizzy i innych grzesznych rzeczy to ja ostatnio mam takie chwile słabości ale ograniczam je do minimum (bo nie chce znowu chodzić w tych spodniach). No ale dziś na obiad robię z moim M. taką domową bo chodzi za nami już 2 tyg. Trzymam kciuki kochana! :*
redka87
19 stycznia 2012, 12:25No i zgadzam się całkowicie:))) JA dzis dopiełam bluzke i tez banan do teraz mam :)) wage za to zapisze dopiero w poniedziałek
aneczka52
19 stycznia 2012, 11:37wytrwałości życzę:)