Bo mój umysł siadł:P (Piatek w końcu:)). Na rowerze ciągle jeżdzę do pracy więc troszkę spalam. W tym tygodniu zaplatała mi się gdzieś w menu paczka chipsów i 2 piwa. W następnym muszę pilnować żeby to wyeliminować:)
Menu:
6:30 mleko+błonnik naturalny+kawa+kilka orzechów arachidowych
9:30 serek wiejski+grahamka+zielona herbata
12:30 jabłko+nektarynka+marchewka
15:30 kefir owoce leśne
18:30 brokuły z sosem czosnkowym
Razem= 1300kcal
Od poniedziałku wracam na siłownię wykorzystać do końca karnet i kupuję hula hoop i będę hulać sobie ku piękniejszej talii i co by to się brzuszyska mojego pozbyć. Mięśnie mam jak ze stali od tego roweru więc na razie z obwodów nie spada bo nie miały czasu na regenerację. W weekend dam im odpocząć to może się zlitują:)
Do tego dążymy:)))
rob35
29 lipca 2011, 11:34tego piwa. Na pewno wypiłaś je w dobrym towarzystwie ( bo dla niedobrego przecież nie warto się poświęcać) :-)
Hiks25
29 lipca 2011, 11:28w takim razie powodzenia życzę ! ;) Na pewno się uda, ja już dzisiaj zaczynam interwały na siłowni po tygodniu fat burning ;] jak rowerek wytrzyma dzisiejszy trening to będzie dobrze :)
kawalbaby
29 lipca 2011, 10:04Widzę że tym masz werwę do ćwiczeń, kurcze mi tego brakuje. Co do mojej galaretki - z pewnością Ci nie zaszkodzi. Smacznego.