Ostatnio opuściłam się jeśli chodzi o trzymanie diety, zapominałam o zakupach, podjadałam no i przecież musiałam zjeść ciastko na imieninach dziadka Dzisiaj na szczęście dostałam nowy jadłospis od mojej Pani dietetyk, niestety za późno żeby lecieć po zakupy ale rano skocze po to co mam zjeść na śniadanie, drugie śniadanie i lunch a jak będę wracać z zajęć to zrobię większe zakupy na kilka dni. Zauważyłam że otwieranie nowego jadłospisu jest jak odpakowywanie prezentu gwiazdkowego już się nie mogę doczekać jedzenia tych sałatek, owoców i innych. Dokładnie za dwa tygodnie wybieram się na kontrolę i mam ciśnienie na to żeby ważyć 2 kg mniej. Niestety z wagą bywa różnie, mi w ciągu dnia waha się o nawet 1,5 kg więc ciężko teraz stwierdzić czy przez te kilka dni schudłam czy e tam.
Jeśli chodzi o ćwiczenia to wczoraj udało mi się wykonać całego killera no może nie idealnie bo przerwy były i to jedna dłuższa ale co się napociłam to moje
Dzisiaj miałam zamiar powtórzyć swoje "osiągnięcie" ale nie dałam rady, gdzieś po 18 minutach złapała mnie straszna kolka i koniec. Posiedziałam z godzinkę, może dwie i stwierdziłam, że tak nie może być. Zabrałam się za skalpel chociaż nie przepadam za tym zestawem bo kiedyś ćwiczyłam i miałam później bóle pleców ale była taka godzina, że skakanie i tupanie nie było wskazane. Skalpel wykonałam cały starając się unikać nadwyrężenia pleców. Dzisiejszy dzień uznaję za udany