Koniec minimalistycznego miesiąca powoli dobiega końca.
Większość postanowień zrealizowanych Udało mi się sporo zaoszczędzić, poza niezbędną chemią i jedzeniem kupiłam tylko 2 butelki na smoothie, ebooka i długopis Na talerzu było codziennie zielono, jedynie nie miałam czasu na dalszy proces oczyszczania przestrzeni. Szczerze mówiąc, to momentami trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Co zostawić? Czego się pozbyć? Co się przyda? Chcę, żeby moją przestrzeń zajmowała jak najmniejsza ilosć przedmiotów, najlepiej gdybym mogła wszystko wrzucić do schowka który przy kolejnym otwarciu drzwi okazał się być pusty
W pracy spędzam sporo czasu, są dni kiedy zaczynam o 7.00 a kończę o 00.00, właśnie zaczyna się najgorszy okres dla restauracji (tzn dla kucharzy, bo menager zaciera ręcę i jego źrenice przybierają formę: $.$ ) Tłumy klientów przesiadują od otwarcia do zamknięcia, praca biegu, wysokiej temperaturze i ogromnych nerwach bo nie dość że na minutę drukuje się kilka zamówień, to jeszcze kelnerzy co chwilę drukują przypomnienie, że ich zamówienie nie zostało zrealizowane, w między czasie przychodzi menager, asystent menagera i zastępca zadajac milion pytań dlaczego to i tamto jeszcze jest nie zrealizowane. 3 kucharzy na 200osobową restaurację. Koszmar. Nie raz mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę, ale trzyma mnie tam jeszcze lojalność, bo gdy mnie zabraknie, zostanie ich 2! Może po wakacjach...
Od kilku tygodni chodzi mi po głowie FitBit Alta (Fuksja ), wizualnie strasznie mi się podoba, cena też przystępna 129 GBP za wersję HR, ale trochę zniechęca mnie to, że nie jest wodoodporny. "Utopiłam" już całe mnóstwo zegarków chyba każdy w wodzie zakończył swój żywot, więc poważnie się zastanawiam, czy w niego inwestować, póki nie podejmę konkretnej decyzji planuję kupić 4 krotnie tańszy odpowiednik który ma bardzo zbliżone funkcje do FitBita
Miałam nadzieję, że do wyjazdu do Polski, jednak będzie mnie mniej Chciałam zrobić efekt WOW, posłuchać trochę ochów i achów jak pięknie schudłam Ta kobieca próżność, ja chyba nigdy nie dorosnę. Doskonale zdaję sobię sprawę, że wszyscy tam na mnie czekają, tęskną, mama nawet wyprawia mi urodziny miesiąc wcześniej bo od lat nie byłam w tym dniu w domu, i guzik ich obchodzi czy przyjadę ważąc 90kg czy 70kg Ale jednak siedzi w głowie taki chochlik i mówi: "Weź ty sie babo ogarnij, schudnij, niech inni sie zachwycają Twoją cieżką pracą " No nic! W 10 dni już za dużo nie zgubię, więc pozostaje iść kupić sukienkę w rozmiarze L.