hej. jestem, jestem. nie poddałam się. nadal walczę. entuzjazm ciutkę zmalał, ale to przez zatrzymanie wagi. stoi i ani drgnie. ale to nic, dam radę.za to w centymetrach jest postęp. tu i ówdzie obwodziki się zmniejszyły.
kupiłam nową wagę. poprzednia podczas ważenia zablokowała się i już nie drgnęła. no cóż , miała swoje lata. nowa wskazuje 2 kilo więcej poza tym pokazuje zawartość tkanki tłuszczowej (40,7), wody( 44,2), masy mięśniowej (29,7 ) , no i znienawidzone BMI (34,2).
ćwiczenia , a jakże, były. tradycyjnie bieżnia, orbitrek, wiosła. całe 90 minut harówki. ale warto. kondycja rośnie. ostatnio na 7 piętro weszłam i zadyszki nie miałam , tylko ciut przyśpieszony oddech. a wejść musiałam, bo u teściowej w bloku jedną windę wymieniają ,a drugiej nie mogliśmy złapać, a czekać nam się nie chciało.
w sobotę kontrolna wizyta u dietetyczki. zobaczymy co będzie
abiozi
15 października 2013, 21:54Pięknie! Trzymam kciuki za Ciebie z całych sił. Dasz rade;)
heili
15 października 2013, 09:18tak trzymaj,powodzenia:))
Brusiaa
14 października 2013, 23:18Tak trzymaj waga zacznie tez spadac lepiej powoli niz za szubko Powodzenia
Ankrzys
14 października 2013, 21:03To dobrze że walczysz dalej. Trzymam kciuki za owocną wizytę u dietetyczki