Tak sobie przeglądałam właśnie pamiętniki innych vitalijek i trochę się podłamałam.
Większość z was ma takie ciekawe życie, cały czas coś się dzieje, no i macie czas (a przede wszystkim) ochotę na różne formy aktywności...
A u mnie to tak wieje nudą, że aż szkoda gadać. Ćwiczę wprawdzie już drugi tydzień, systematycznie, codziennie godzinkę, ale samej, przed telewizorem to tak trochę smutno.
Jednak dzisiaj rano przyjrzałam się krytycznym okiem swojej sylwetce i... troszkę mi się lżej na duszy zrobiło, bo brzuszek jakby bardziej płaski niż tydzień temu...