Pierwszym punktem naszego zwiedzania, był zamek i skansen - Bunratty. Zaczęliśmy od zamku. Powstał w XV w. i jest imponującym przykładem wieży mieszkalnej, nazywają go nawet XV-wiecznym wieżowcem. Wcześniej, podobno, stały tu po kolei trzy inne zamki, po których śladu nie zostało. Zamek przechodził różne koleje losu. Od początku XIX wieku, stopniowo popadał w ruinę. Na szczęście, w 1956 roku, kupił go wicehrabia Gort. I uratował przed całkowitym upadkiem. Zabytek został udostępniony do zwiedzania, w 1960 roku.
Pomiędzy dwiema frontowymi wieżami jest głęboka wnęka. I to w niej na wysokości I piętra znajduje się wejście do zamku.
(zdjęcie znalezione w internecie)
Odczekawszy swoje w kolejce, w końcu dostałam się do środka. Weszłam do sali zwanej Główną Salą Straży. Dawniej jedli tutaj, spali i odpoczywali, żołnierze z Bunratty.
Obecnie, często urządzane są w niej uczty, w średniowiecznym stylu. Na które niestety nie trafiłam.
A tak one wyglądają.
(zdjęcie znalezione w internecie)
To inne ujęcie sali.
Poza tym że mi się podoba, niewiele mogę o tej rzeźbie powiedzieć.
Ten apartament ma wspaniałe sklepienie wachlarzowe. Część żebrowań sklepienia, jest oryginalna.
Do każdej z czterech wież zamku prowadzą wąskie, kręte schody. Z każdego rogu Głównej Sali Straży. Przy tłumie odwiedzających, zrobienie zdjęcia sprawia wiele trudności i dlatego zamieszczam zdjęcie znalezione w internecie.
Ta sypialnia, swoim nastrojem, zrobiła na mnie wrażenie.
Zwróciłam też uwagę na piękną płaskorzeźbę.
W tym miejscu zobaczyłam, jak grube są mury zamkowe.
Dotarłam na dach jednej z wież zamku.
Z dachu zrobiłam zdjęcie płynącej nieopodal rzeki Shanon.
Prosto z zamku, ruszyłam na spacer po skansenie. Wokół zamku zrekonstruowano, XIX-wieczną wioskę irlandzką.
Domy są różnej wielkości. Od takich chatynek, do całkiem sporych.
Obchodząc tę ścianę, dotarłam...
przed wejście do tej pięknej chaty.
Zaciekawił mnie sposób przechowywania siana i zboża. Dzięki temu pomysłowi, gryzonie nie mogły łatwo dobrać się do ziaren.
Wyposażenia domów, bardzo się między sobą różniły. Czasami nie mogłam uwierzyć, że biedni niegdyś Irlandczycy, mieszkali w tak pięknych, nastrojowych wnętrzach.
Tutaj jest już nieco skromniej. Ciekawe, jaką funkcję spełniał ten płotek? Może kojca
A tu wszystko razem. Kuchnia, jadalnia i sypialnia. Można powiedzieć, taka ówczesna kawalerka
W skansenie zachowały się też:
gabinet lekarski,
klasa szkolna,
zakład krawiecki,
i pub.
Idąc przed siebie...
znalazłam Dom Hazelbrook. Dom braci Hughes, którzy rozwinęli przemysł mleczarski, w 1800 r.
A tu zbliżenie tego domu.
(zdjęcie znalezione w internecie)
Krążąc po krętych ścieżkach...
dotarłam do Bunratty House.
Na początku XIX w., przenieśli się do niego, właściciele zamku. Dom można zwiedzać tylko w określonych godzinach.
(zdjęcie znalezione w internecie)
Wnętrza zachwycają.
Podobają mi się stare zegary. Ale chyba nie chciałabym takiego mieć. Wybijanie godzin w nocy, mogłoby mi przerywać sen.
Za to, taki fotel prababci, chciałabym mieć na pewno
I jeszcze taką piękną jadalnię
Za domem, podwórze ze starymi maszynami rolniczymi, nie prezentuje się już tak wspaniale.
Ta ścieżynka, wzdłuż kamiennego płotku, spodobała mi się najbardziej ze wszystkich ścieżek, którymi tu spacerowałam.
Kościół został przeniesiony, kamień po kamieniu, z hrabstwa Tipperrary.
Na terenie skansenu zobaczyłam osiołka,
i świnki. Mimo błotnistego wybiegu były czyściutkie, no i nie w zamknięciu.
A tu z kolei, wilczarze irlandzkie - znudzone straszliwie, turystami.
Natknęłam się na mały młyn wodny,
oraz na duży młyn.
Niestety na herbatę w tej pięknej herbaciarni nie miałam już czasu.
Przeszłam w tempie przyśpieszonym tą zrekonstruowaną uliczką irlandzkiego miasteczka. Dotarłam do autokaru, w ostatniej chwili.
Te zdjęcia uliczek, zrobiłam już jadąc.
Znów mieliśmy króciutki przystanek, w Ennistymon. Zachwyciłam się widokiem dawnego kościoła św. Andrzeja. I pomnikiem poety, Briana Merrimana. Jego utwór "Dwór północy" jest często porównywany do poezji F. Rabelaisa.
No i w drogę, do Klifów Moheru
mada2307
26 września 2020, 21:48Piękna dzisiaj była wycieczka. Cudne wnętrza, foteltez bym przygarnela. Ławki szkolne o regulowanej wysokości! Potem obejrzę wszystko raz jeszcze na dużym ekranie. W ogóle fajne tevirlandzkie klimaty.
Nieznajoma52
27 września 2020, 07:19Fajnie tam było Marylko:)