Mimo soboty, udało mi się zobaczyć wschód słońca.
Rano nie było aż tak ciepło i dlatego przy stolikach na tarasie nie było chętnych na śniadanie.
Koleżanki stwierdziły, że dość tego zwiedzania. Nastał czas na opalanie. Ja opalać się nie lubię więc wyruszyłam sama do Funchal. Idąc w dół, do centrum, mijałam jeden z ładniejszych hoteli portugalskiej sieci Pestana - Pestana CR7. Współwłaścicielem tego hotelu jest Christano Ronaldo.
Następnie, przystanęłam przy rzeźbie cesarzowej Austrii i królowej Węgier, stojącej nieopodal kasyna (jest to jedyne miejsce na Maderze, gdzie oficjalnie dozwolone jest oddawanie się hazardowi). Jak wiadomo, Madera słynęła z leczniczego klimatu, a cesarzowa Sissi do najzdrowszych nie należała.
Schodząc na wybrzeże, minęłam pomnik Henryka Żeglarza. Był mecenasem wielu wypraw geograficznych. Miał z czego czerpać kasę, gdyż był Mistrzem Zakonu Chrystusowego. Zakon powstał, z Zakonu Templariuszy (po jego upadku) i przejął cały majątek Templariuszy. W Portugalii odbyło się to bezkrwawo. Templariusze ratowali w ten sposób życie. Musieli się tylko zgodzić na przywództwo kogoś z rodziny królewskiej.
Nie jestem kibicem piłkarskim, ale podobno pobyt na Maderze nie może być zaliczony bez zrobienia sobie zdjęcia z Ronaldo. Zgadnijcie, gdzie posąg najbardziej się świeci?
Słynny piłkarz Realu Madryt, pochodzi z Madery. Stworzono dla niego muzeum CR7, otwarte w grudniu 2013 roku. Fani mogą obejrzeć 150 eksponatów, związanych z życiem i karierą Christana Ronaldo. Ja do fanów nie należę i wolałam 5 euro wydać na coś lepszego. Obejrzałam muzeum z zewnątrz.
Naprzeciwko muzeum, na redzie stał taki piękny dalekomorski jacht, który znacznie bardziej mnie zaciekawił.
Spodobała mi się ta kawiarenka. Wykuta w klifie, na którym znajduje się Park Świętej Katarzyny. Ale było za wcześnie na popas.
Powędrowałam więc dalej i przyglądałam się jachtom w marinie.
Przy Avenida do Mar, znajduje się Pałac Świętego Laurentego mieszczący siedzibę regionalnego Parlamentu i Muzeum Wojskowe. Pałac ten, jest jednym z najbardziej imponujących przykładów architektury militarnej na Maderze. Budowa trwała ponad sto lat i ostatecznie została zakończona w 1640 roku.
Następnym, co zobaczyłam, była stara brama Varadouros, którą ustawiono w miejscu, gdzie w 1689 znajdowały się wrota murów obronnych miasta.
Spacerując po pięknie ukwieconych alejkach skwerku,
natrafiłam, ku swojemu zdziwieniu, na popiersie Mahatmy Gandhiego. Opatrzone było pięknym cytatem: "Nie ma drogi do pokoju, pokój jest drogą". Rzeźbę tę ustawiono, z okazji 150 lecia urodzin Gandhiego, w zeszłym roku. Jest prezentem rządu indyjskiego dla Madery.
Zatrzymałam się jeszcze przy takich dwóch, dziwacznych, współczesnych rzeźbach.
Naprzeciwko skweru, zauważyłam mały barek z owocami morza. Przypuszczam, że przy stolikach siedzieli miejscowi.
No i dotarłam znowu na bazar Mercado dos Lavradores.
Pod pięknym azulejos siedziała kwiaciarka w regionalnym stroju. I tu ciekawostka - czapeczka z antenką. Jeśli jesteś wolnego stanu, antenka sterczy do góry. Ale jeśli jesteś w związku, antenka ma być skręcona jak ogon prosiaczka. Kwiaciarka jest singielką .
Tym razem chciałam koniecznie zobaczyć targ rybny. Warto było wstać wcześniej.
Stek z takiego tuńczyka jest pyszny. Próbowałam i wiem, co mówię.
Rekin też jest nie od parady, ale nie próbowałam.
A to Boca Negra występująca wokół Azorów. Ponoć idealna do grillowania. Nie wiem czy ma spolszczoną nazwę ale Boca Negra, to czarne usta.
Okoniokształtna Dorada. Próbowałam w Polsce. Też bardzo smaczna. Przypuszczam, że na Maderze byłaby jeszcze smaczniejsza.
No i wreszcie gwóźdź programu - Pałasz czarny (Espada). Ryba głębinowa, poławiana tylko nocą, w okolicach Madery (i jeszcze jakiejś japońskiej wyspy). Mimo groźnego wyglądu, ma bardzo delikatne mięso. Nie nadaje się do transportu, dlatego w Europie możemy zjeść pałasza, tylko na Maderze.
Czyż nie ma przerażających zębów?
A tu sprzedający oskóruje pałasza, przed sprzedaniem.
Trochę jeszcze pochodziłam po bazarze, bo dowiedziałam się, że w soboty, pod zielonymi parasolami, sprzedają sami rolnicy. A ich ceny są przyjemnie konkurencyjne.
Kupiłam u rolnika trochę owoców do spróbowania.
Jeszcze się pokręciłam pomiędzy straganami. I całe szczęście, bo spotkałam znajome z wycieczki, Zrobiły mi zdjęcie pośród kwiatów.
Zgłodniałam i poszłam na skromny obiad i ponchę, do ulubionego baru z polską kelnerką.
Tym razem skusiłam się na grillowanego pałasza. Na zdjęciu wyszedł słabo, ale był przepyszny. Oczywiście było więcej niż pokazałam na talerzu.
Rybę zagryzałam przesmacznym czosnkowym chlebkiem (bolo do caco).
Poszłam zwiedzać Stare Miasto (Zona Velha). I to był strzał w dziesiątkę. Do niedawna dzielnica ta, była zapuszczona i w kiepskim stanie. Na szczęście ruszył program rewitalizacji. Znalazłam dowód na to, że domy na Starym Mieście były zapuszczone. Dopiero niedawno zaczęła się ich rewitalizacja. Przyznacie, że nawet taka ruinka ma swój urok.
Ruszył też projekt "Sztuka Otwartych Drzwi". W projekcie tym uczestniczyli artyści z całego świata. Dzięki niemu, Ulica Świętej Marii (Rua de Santa Maria), wytyczona już w 1430 roku, jest prawdziwym dziełem sztuki. W miarę rosnącego zainteresowania projektem, coraz więcej bocznych uliczek ma malowane drzwi. Nie mogłam się zatrzymać i ruszyłam fotografować wszystkie drzwi, jakie zobaczyłam. Dlatego kończę tu wpis. Ciąg dalszy nastąpi
renianh
3 kwietnia 2020, 18:17Pamietam ze oglasdalam ten wpis a komentarza nie ma ,moze czasu nie mialam ,pieknie i fajnie to sobie przypomniec:)))
Nieznajoma52
3 kwietnia 2020, 18:40Ta ryba wygląda okropnie, ale była pyszna:)
renianh
3 kwietnia 2020, 20:19Wiem ,jadlam na Maderze espade ,one chyba tylko tam sa dostepne ,pyszna byla ,ja ogolnie lubie ryby:)
Helutka1959
17 marca 2020, 07:27Ale pięknie Małgosiu wyglądasz, pisz, pisz, chętnie obejrzę i poczytam,
Nieznajoma52
17 marca 2020, 09:22Dzięki Helutko. Dzisiaj będzie kolejny:)
agnes315
16 marca 2020, 18:34Zawsze mi szkoda tych martwych stworzeń jak widzę je w całości, takie świeże... W zasadzie, to zawsze mi szkoda, ale bez głowy i w kawałkach już nie wyglądają tak realistycznie 🤨
Nieznajoma52
16 marca 2020, 19:42No cóż póki co nie potrafię zrezygnować z ryb i owoców morza. Może kiedyś do tego dojrzeję?
Alianna
16 marca 2020, 12:02Dobrze mi na psyche zrobiło przeczytanie Twojego wpisu Małgoś. Dziękuję :-)
Nieznajoma52
16 marca 2020, 15:06Proszę bardzo. Ja też pilnie zajmuję się wpisami , bo samo czytanie książki nie wyłącza mi martwienia się sytuacją.