Wczoraj nie pisałam... Wpadłam w takiego doła, że na nic nie miałam ochoty. Cały dzień trzymałam dietę, ale pod wieczór, kiedy mój najlepszy przyjaciel, jeśli mogę go tak nazwać stwierdził, że on mnie nie potrzebuje... Załamałam się, poczułam się, jakbym nikomu nie była potrzebna, jakby nikomu na mnie nie zależało. I dzięki temu zjadłam 1192 kcal + 1/4 paczki nadprogramowych paluszków...
Dziś jest już lepiej, nie rozmawiam z nim w ogóle, ale czuję się dobrze. Do tego moja siostra ma urodziny, ale ja wierzę, że uda mi się nie zjeść nic nadprogramowego. Co ja mówię, ja to wiem. :)
Dzisiejszy jadłospis:
Śniadanie:
dwie cienkie kromki chleba graham - 56,5+56,5 kcal
jogurt 117 kcal
jabłko 46 kcal
marchewka 20 kcal
Drugie śniadanie:
dwie mandarynki 84 kcal
Obiad:
makaron "świderki" 50g -181 kcal
jogurt naturalny - 117 kcal
razem: 678 kcal
Zjem jeszcze płatki z jogurtem, może jabłko i będzie około 1100 kcal. :) Do tego porozciągałam się z 25 minut i już powoli lecę na te urodziny.
Chciałabym mieć takie nogi. Tyle, że o jakieś 2 cm większe, bo jej to trochę za chude. :)
Pozdrawiam! :)
"...życie narzuca tempo,
więc je dogoń,
złap za ogon,
Ty też to możesz,
jeśli inni to mogą...'' :)