Cześć!
Wczoraj sprawdził się najczarniejszy scenariusz mojego męża - baba rozwaliła mu samochód. Ową babą oczywiście jestem ja a przez rozwaliła mam na myśli dość mocną wgniotkę na zderzaku i rozbitą lampę. Dla niego jest to prawie koniec świata. Ja szczęśliwa też nie jestem. Jedyny plus taki, że z tych nerwów waga spadła... Teraz tylko przeżyć jakoś marudzenie męża przez najbliższą dekadę.
Z ćwiczeń wczoraj udało mi się tylko zrobić 8 min na tłusty zadek. Na więcej nie pozwoliły zakwasy :)
Jeść z nerwów i tych wszechobecnych upałów za bardzo mi się nie chciało, ale za to wypiłam wiadro wody :) Na wadze dzisiaj 71,1kg, jest dobrze!
Pozdrawiam.
Joanna19651965
26 lipca 2018, 21:05Dlatego mam "swój" samochód -mąż nie ma prawa jazdy i jego "udział" w samochodzie, to zbieranie na kolejny nowy ;-) Inna rzecz, że mnie osobiście trafia szlak, jak mi ktoś uszkodzi samochód i to w idiotyczny sposób, np. na parkingu wali otwieranymi drzwiami w mój, bo musi otworzyć drzwi na caaaałą szerokość.
diuna84
26 lipca 2018, 14:15ups
Tere.sia
26 lipca 2018, 13:13Wróciłam z przerysowalam samochodem, w oczach łzy, gardło ściśniete a on do mnie to tylko samochód. Nawet nie wyszedł zobaczyć. Fakt wyjeżdżalam z parkingu wielkości lotniska, jak to zrobiłam nie wiem. Kilkanaście lat prawo jazdy, pół Polski przejechane a tu takie coś
nephix
26 lipca 2018, 13:14Zazdroszczę reakcji męża :)
Tere.sia
26 lipca 2018, 13:203 tygodnie minęło więc... chyba mogę spać spokojnie