to znaczy, tak trochę już od kilku dni staram się ustawiać, ale od jutra mam ułożoną dietę. Trochę ją sobie dostosowałam, żeby nie była zbyt uciążliwa. Znam siebie, jak będzie za dużo problemów, to zacznę powoli odpuszczać.
Za tydzień Święta, ale w tym roku los mi sprzyja, bo zostaję sama w domu. Córka jedzie do ojca, Konkubent* do mamusi, a ja zostaję na posterunku. Nie muszę dodawać, że paradoksalnie, bardzo mi to odpowiada. Będę sobie spokojnie przygotowywać dania z jadłospisu i ćwiczyć w zaciszu lub, jeśli pogoda pozwoli, na łonie. Niestety, odpada mój ulubiony rower - dwa tygodnie temu zrzuciłam gips po złamaniu ręki w nadgarstku i trochę wody w Wiśle upłynie, zanim będę mogła obciążać tę rękę. Cóż.. pozostaje ćwiczyć i nie tracić nadziei.. czego i Wam życzę.. i mam nadzieję, że Wy mi również :)
*Synonimy: utrzymanek, kochanek, przyjaciel, nieślubny, konkubin - wiem, wiem, kojarzy się z kronikami policyjnymi, ale nic nie poradzę, nie ja wymyśliłam to słowo, aby określić ukochanego mężczyznę, z którym nie mamy ochoty ślubować przed poważną osobą w USC, bo do niczego nie jest nam to potrzebne.
geza..
11 kwietnia 2019, 15:08Trzymam kciuki i zycze wytrwalosci!...a zwal jak chcial...wzne zeby byl kochany i kochal!;) Pozdrowionka ;) geza