i nie zamierzam się poddać. Mowa nie tylko o diecie, ale i o moim całym życiu. Najważniejsze to pokonywać granice i własne słabości. Najgorsze jest to gdy w chwili stresu zapominam jak się nazywam, totalna pustka. Oblewa mnie rumieniec i napad gorąca a mój język plącze się i wypowiada słowa które wolałabym pewnie unikać. Dziwna sprawa, może to jakaś nerwica, albo totalny brak wiary w siebie... tego nie wiem, ale czasem chciałabym się zapaść pod ziemie. Dzisiaj miałam podobną sytuacje. Chciałam wyjść dobrze, a wyszłam jak zwykle. Staram się to zmienić, ale nie wiem jak. Może macie jakieś sposoby na takie zachowanie? nie wiem czy to moje wnętrze się w ten sposób broni czy o co chodzi ;)
Jeśli chodzi o odżywianie, to chyba jest ok. Właściwie nie jestem głodna i nie myślę tylko o jedzeniu. Jem same pyszności i czekam cierpliwie na czas posiłku. Kilogramy na minusie są tylko dodatkowym pozytywem. Może będę miała okazje stanąć na wagę we wtorek lub środę więc okaże się co tam się dzieje ze zbędnym tłuszczykiem.
a tu obiadki
Hera.
1 czerwca 2015, 21:47Mniam :) Powodzenia zarówno w odchudzaniu jak i w innych dziedzinach ;) A z tym stresem to trudno cokolwiek poradzić, ja tak miałam i nagle mi minęło, nawet nie wiem kiedy, może z Tobą też tak będzie ;)