Uff, dopiero usiadłam.
Wróciłam z pracy. Niby tylko 6 godzin, ale to 6 godzin na nogach. 6 godzin łażenia w kółko (ciekawe ile kilometrów zrobiłam ). Strasznie bolą mnie stopy i odcinek krzyżowo - lędźwiowy W dodatku dostałam dziś @, więc po skumulowaniu tego wszystkiego padam na twarz.
A jutro znów od 13 - 19 (środa i czwartek też).
Dziś rzecz jasna nie ćwiczyłam,
ale zamiast pojechać do pracy (i z) autobusem/tramwajem to szłam pieszo!
2,5km w jedną stronę, więc łącznie 5km, zawsze coś.
Ale jak wracałam do domu na nogach, a jechał tramwaj pod sam mój dom,
to pomyślałam, że nieco to już zakrawa pod szaleństwo
Menu dziś w porządku, ale malutko.
Nie miałam kiedy jeść...podczas tych 6h miałam tylko na moment przerwę i zjadłam serek. W sumie to nawet już nie czułam głodu. Tylko z początku denerwował mnie zapach świeżo wypiekanych bułek, potem już nie ;) Potem to już nawet ludzie z lodami mnie nie denerwowali. A po drodze nawet nie spojrzałam na McDonalds'a i KFC
MENU:
1. Śniadanie - 09:30:
owsianka na mleko 2% z połową gruszki i łyżką mieszanki owocowo - orzechowej z Lidla
Około: 380 kalorii
2. II śniadanie - 12:00:
135g chudego twarogu z odrobiną mleka, połowa gruszki i kromka ciemnego chleba
Około: 290 kalorii
3. W pracy - 17:00:
serek Tutti 0% owoce leśne 140g
Około: 70 kalorii
4. Kolacja - 19:30:
gołąbek z sosem pomidorowym (dość spory)
Około: nie wiem 250 - 300 kalorii
+ przed spaniem po 21 - bawarka z odrobiną mleka 2% i łyżeczką cukru
(nadrabiam płyny )
OGÓLNIE: około 1000 kalorii
Wiem, wiem, wiem, mało.
Najgorzej, że do czwartku chyba niewiele się w tym temacie zmieni,
bo zwyczajnie nie będę miała kiedy jeść
Aha, jest jeszcze jeden porządny minus tego wszystkiego - prawie nic dziś nie piłam.
Muszę teraz na szybko nadrobić i wypić chociaż dużą herbatę i trochę wody.
Ogólnie w ostatnich dniach niewiele piłam, nieładnie.
Chciałabym jutro poćwiczyć przed pracą, ale nie wiem co mi z tego wyjdzie.
Jestem strasznie padnięta, strasznie rozbolała mnie głowa, a w dodatku nadal mam katar i ból gardła. Pozytywny aspekt tego wszystkiego, to fakt, że nie mam kiedy podjadać i nie myślę o jedzeniu jako tako. Więc do świąt może uda mi się jakoś utrzymać wagę, a może i jeszcze trochę zrzucić.
Do czwartku pracuję w godzinach 13 - 19, a potem od piątku 11.04 do piątku 18.04 na zmiany (rano, popołudnie). Jak będę na rano, to przynajmniej potem będzie czas na ćwiczenia!
Tymczasem idę Was na szybko poczytać i do łóżka, bo naprawdę paaadam!
Inna_1
8 kwietnia 2014, 08:13Tez tak czasem o sobie myślę że zamiast wsiąść w samochód i jechac do pracy w brzydką pogodę to nie bo przeciez mogę coś spalić ;P trzymaj się jakoś i pij! ;)
melifexo
7 kwietnia 2014, 22:18Jeżeli się nie czujesz na siłach to lepiej nie ćwicz. Jak parę dni odstąpisz to przecież nic się nie stanie. A lepiej chodzić wypoczętym niż zmęczonym po ćwiczeniach i całym dniu pracy... Powodzenia. :)
kawomania
7 kwietnia 2014, 21:51Praca to i tak duży wysiłek, może lepiej nie dokładaj zbyt intensywnych ćwiczeń, zwłaszcza przy tak niskiej kaloryczności. ;)
nitktszczegolny
7 kwietnia 2014, 21:06Leć odpoczywać :)
annna1978
7 kwietnia 2014, 20:53ja też miałam bardzo męczący dzień:(
Invisible2
7 kwietnia 2014, 20:41Ale męczący dzionek :))