Hej.
W ostatnich dwóch dniach notuję jakoś spadek motywacji.
Co prawda rano jak wstałam to zrobiłam dzień 10 wyzwania,
bo wiedziałam, że potem nie będę miała okazji poćwiczyć.
Ale więcej ćwiczeń nie było.
Poza tym męczy mnie kwestia diety.
Sama nie wiem czy dobrze jem, czy dobrze obliczam kaloryczność.
A co najgorsze, nie widzę praktycznie efektów.
No, ale dzisiejsze menu prezentuje się następująco:
(z okazji niedzieli pozwoliłam sobie na małe odstępstwa od normy)
1. Śniadanie - 10:00:
- 2 naleśniki (pszenno - żytnie) z chudym twarogiem (135g) i kiwi,
polane jogurtem naturalnym
Razem: około 500 kcal
(nie wiedziałam, że wyjdzie aż tyle),
jeden naleśnik ma chyba około 145 kcal
2. Obiad - 14:30:
- dwie kluski śląskie, udko z kurczaka z piekarnika
(rzecz jasna jedzone bez skóry), fasolka szparagowa, odrobina masła (5g)
Razem: około 300 kcal
3. Podwieczorek - 17:30:
- budyń waniliowy (z około szklanki mleka 2%, łyżki proszku budyniowego,
łyżeczki cukru) i ok. 25g mieszanki prażonych orzechów (nerkowca, laskowych i migdałów)
Razem: około 330 kcal
4. Kolacja - 20:30:
- serek wiejski lekki 200g, kromka chleba orkiszowego,
3 plasterki krakowskiej suchej z szynki, odrobinka musztardy
Razem: około 290 kcal
OGÓLNIE: około 1400 - 1500 kcal
Menu dziś nie powala, ale musiałam zjeść coś innego niż jogurt naturalny
na podwieczorek czy jajecznica na śniadanie, bo inaczej bym zwariowała.
Jutro menu wraca do normy, ćwiczenia również :)
W ogóle jak wsypywałam dziś cukier do budyniu to uświadomiłam sobie,
że nie pamiętam kiedy słodziłam cokolwiek, to chyba sukces :)
Jak się nie mylę to ostatni raz w McDonald'sie jadłam ostatnio
16 stycznia jak jechaliśmy na skoki narciarskie.
Natomiast alkohol piłam ostatnio 8.02, czyli 22 dni temu!
To takie małe sukcesy,
więc myślę, że dzisiejszy budyń i naleśniki nie wyrządzą mi krzywdy :)
W ostatnich dwóch dniach notuję jakoś spadek motywacji.
Co prawda rano jak wstałam to zrobiłam dzień 10 wyzwania,
bo wiedziałam, że potem nie będę miała okazji poćwiczyć.
Ale więcej ćwiczeń nie było.
Poza tym męczy mnie kwestia diety.
Sama nie wiem czy dobrze jem, czy dobrze obliczam kaloryczność.
A co najgorsze, nie widzę praktycznie efektów.
No, ale dzisiejsze menu prezentuje się następująco:
(z okazji niedzieli pozwoliłam sobie na małe odstępstwa od normy)
1. Śniadanie - 10:00:
- 2 naleśniki (pszenno - żytnie) z chudym twarogiem (135g) i kiwi,
polane jogurtem naturalnym
Razem: około 500 kcal
(nie wiedziałam, że wyjdzie aż tyle),
jeden naleśnik ma chyba około 145 kcal
2. Obiad - 14:30:
- dwie kluski śląskie, udko z kurczaka z piekarnika
(rzecz jasna jedzone bez skóry), fasolka szparagowa, odrobina masła (5g)
Razem: około 300 kcal
3. Podwieczorek - 17:30:
- budyń waniliowy (z około szklanki mleka 2%, łyżki proszku budyniowego,
łyżeczki cukru) i ok. 25g mieszanki prażonych orzechów (nerkowca, laskowych i migdałów)
Razem: około 330 kcal
4. Kolacja - 20:30:
- serek wiejski lekki 200g, kromka chleba orkiszowego,
3 plasterki krakowskiej suchej z szynki, odrobinka musztardy
Razem: około 290 kcal
OGÓLNIE: około 1400 - 1500 kcal
Menu dziś nie powala, ale musiałam zjeść coś innego niż jogurt naturalny
na podwieczorek czy jajecznica na śniadanie, bo inaczej bym zwariowała.
Jutro menu wraca do normy, ćwiczenia również :)
W ogóle jak wsypywałam dziś cukier do budyniu to uświadomiłam sobie,
że nie pamiętam kiedy słodziłam cokolwiek, to chyba sukces :)
Jak się nie mylę to ostatni raz w McDonald'sie jadłam ostatnio
16 stycznia jak jechaliśmy na skoki narciarskie.
Natomiast alkohol piłam ostatnio 8.02, czyli 22 dni temu!
To takie małe sukcesy,
więc myślę, że dzisiejszy budyń i naleśniki nie wyrządzą mi krzywdy :)
Ancur90
3 marca 2014, 09:18Nie przesadzajmy z tym jedzeniem, kalorycznie dziś ładnie wyszło i pysznie, więc jest dobrze :)
Ancur90
3 marca 2014, 09:18Nie przesadzajmy z tym jedzeniem, kalorycznie dziś ładnie wyszło i pysznie, więc jest dobrze :)
Chicasa
2 marca 2014, 22:33Kochana nie poddawaj sie!! dobrze liczysz, licz na oko a nie co do jednej kalorii! twoje menu jest pyszne zdrowe i wartosciowe bardzo na plus!
Ewa_eL_Ka
2 marca 2014, 19:14Na pewno nie będzie tragedii :) Od czasu do czasu musimy "popuścić pasa" ;) Ćwicz a efekty będą na pewno. A co do spadku motywacji i chęci do ćwiczeń, może Twój rytm rozwaliła wizyta znajomych i przez to ograniczenie ćwiczeń? Ja się rozleniwiłam przez te kilka dni jak Grzesiek był w domu i teraz okropnie tego żałuję - też muszę zmuszać się do ćwiczeń :(
TymRazemUdaSie
2 marca 2014, 18:27Powodzenia kochana a efekty na pewno się pojawią:)