Już tylko. 10 uciekł niewiadomo kiedy. Na blacie 78,4 - udało mi się pokonać jakieś 0,7 masy. Prawidłowo. I sportowo - przejechane w tygodniu jakieś 160 km. Walczę o więcej. Trochę muszę wywalić węgli z menu. Podkreślam, trochę! Zjadałam ich za dużo, szczególnie na szybkie obiadki... pt. kasze/makarony pełnoziarniste + warzywne dodatki.
poniedziałek 78,4 - serek wiejski + pomidor = 220, jogurt natural. +jabłko = 200 cdn...
Działam. Ale nie mam siły pisać. Waga jednak nie spada... a nawet trochę wzrosła, więc wypadałoby odnotować to i owo.
środa 78,8 - twaróg z rzodkiewką 180, 2 małe jabłka 160, marchewki 20 = 360, makaron szpinakowy z tuńczykiem i pesto, ok 500, napoleonek od szefowej na słotę ok 150? , kawa 40 i coś tam 150, razowiec z łososiem ok 400
czwartek 80,1 - jogurt natural 100, jabłko 80, jabłko 80, marchew 20 = 280 cdn...
naja24
20 października 2014, 13:40Dobrze że jeszcze pogoda pozwala na rower 160 km podziwiam :)
basiaaak
20 października 2014, 08:23Bardzo ładne kaemki :) Cieszę się, że pogoda sprzyja na wycieczki rowerowe