W poniedziałek byłam u psychologa, babka taka sobie, półtora godziny płaczu i wyszłam z poczuciem po co mi to było. We wtorek wymęczona bardzo i pod koniec dnia, nie wiedziałam czy jestem tak bardzo zmęczona że nic nie czuję czy ogarnął mnie spokój ale pierwszy raz od dawna nie myślałam o jedzeniu. W środę stwierdziłam, że ten stan mi się utrzymuje, bez konkretnych zachcianek. na żarcie, bez odwiedzin w fastfoodach, bez szału na słodycze. Wieczorny trening i było super, koszulka do wykręcenia taka mokra.
Dziś trening boski, dziewięć serii po pięć ćwiczeń i power na maksa. Pierwszy od dawna, aż trener z którym współpracuje dwa miesiące był w szoku.
A teraz znowu wszystko się zjebało. Kontrolne usg kostki i zalecenie rezonansu, szybkiej biopsji i najprawdopodobniej operacja. I to stwierdzenie lekarki "może Pani sobie to jeszcze po obserwować ale żeby się nie okazało, że jest za późno...". Tyle się czeka na ortopedę, na rezonans a ona mi takim tekstem.
Czuje się jakby wszystko co robię nie miało sensu. Krok do przodu, trzy w tył.
Monika123kg
18 października 2016, 13:32Zdrowiej kochana!
kawa.z.mlekiem
1 października 2016, 11:34W życiu żeby do czegoś dojść nie zawsze robi się same kroki w przód. Trzymam kciuki za motywację, mimo upadków i chwil zwątpienia :)
MUMStacha
1 października 2016, 20:42Dziękuję:) próbuje się nie poddawać ale ciężko z psychą:) Miłego weekendu i wytrwałości