Dwie już zaliczone..
W niedzielę pierwsza w ramach obiadu czyli dwa kawałki karpia, kapusta z grzybami, kawałek dorsza (malutki) oczywiście barszczyk z pasztecikiem i jeden pierożek. Niby nie dużo ale niepotrzebnie pomieszałam węglowodany... Karp podgrzewany w mikrofali a i tak zimny i jeszcze niedoprawiony więc brzuch bolał...
Wczoraj wigilia wieczorem ale też w ramach głównego posiłku. Barszczyk bez dodatków, 4-5 kawałków pysznego karpia (bez skóry) troszkę ryby po grecku i łososia w galarecie. Całe szczęście spódniczka nie pękła ale brzuch wysadziło:)
Na szczęście w oba dni obyło się bez ciasta i pamiętałam o piciu:)
Dzisiejszą wigilię sobie odpuściłam, nie chcąc rezygnować z treningu:)
Jaki wy macie plan na święta? Ja nie chce nawet piec dietetycznego ciasta aby nie spałaszować całej blachy. Zamierzam rzucić się tylko na ryby! Choć na pierogi pewnie też się raz skuszę...