Witajcie Dziewczyneczki :*
Taki dzień użalania się nad sobą wyszedł mi na dobre, powoli wpajam sobie pewne fakty do mojej głowy i mam nadzieję, że tym razem zostanie to w niej na dłużej niż tylko do kolejnego obżarstwa. Więc tak...
1. Robię to dla siebie
Tak właśnie. Nie robię tego dla znajomych żeby zzielenieli z zazdrości, nie robię tego dla chłopaka bo on powinien mnie kochać mimo wszystko. Robię to tylko i wyłącznie dla siebie. Nie, żeby zrobić komuś na złość, nie żeby słuchać podziwu czy komplementów. Zdrowe ciało to przede wszystkim lepsze i dłuższe życie. Tego trzeba się trzymać.
2. Metoda trzech pytań
Metoda trzech pytań działa świetnie.... Mianowicie: Czy chcę być szczupła? Jak chcę to zrobić? Co mi to da? Tak, chcę. Zrobię to zdrowo, z głową, Da mi to zdrowe ciało, zdrową psychikę i nadzieję na lepsze jutro.
3. Czas
Do tej pory zawsze określałam czas w którym chcę do czegoś dojść. Rezygnuję z tej metody bo zamiast mnie motywować tylko mnie dołuje. Nie ważny jest czas. Czas i tak upłynie. Najważniejsze to zrobić pierwszy krok, każdy następne już będzie łatwiejszy.
4. Metoda
- 5 regularnych posiłków dziennie
- zero słodyczy (z wyjątkiem jednego dnia w ciągu weekendu)
- dużo wody, w małych ilościach (wypicie na raz pół litra nie da nic oprócz zapchania żołądka)
-ruch (Chodakowska, mel b, spacery, marszobiegi, biegi, fitness)
Taki krótki plan a wcielony w życie może tak dużo zdziałać :)
Prywata. Pokłóciłam się z rodzicami. Przyjechałam na cztery dni do rodzinnego domu i na sam koniec (dziś wracam do Warszawy) pokłóciłam się z nimi dość mocno. Z ojcem przez telefon, z mamą twarzą w twarz. Oprócz studiów i obecnie odbywanych praktyk w szpitalach dodatkowo pracuję w teatrze. Trzeci raz załatwiłam im vipowskie zaproszenia na świetny spektakl. Trzeci raz jest coś ważniejszego ode mnie. Zawsze dla ojca jest coś ważniejszego. Ok, rozumiem raz czy dwa. Ale on zawsze wymyśla coś, żeby do mnie nie przyjechać. Ten jeden raz mógłby się wysilić i ruszyć cztery litery. I szczerze mówiąc mam już kompletnie w dupie to, że do mnie nie przyjadą - NIE TO NIE. Ale przegiął sprawę mówiąc, z sarkazmem że "okej, mogę przyjechać. Przyjadę, ale jak nie załatwię tego co mam do załatwienia to zapłacę 20 tysięcy podatku. No ale trudno, przecież 20 tysięcy leży na chodniku. " Wiecie jak takie słowa bolą? Choćby nawet miał zapłacić (co nie jest prawdą bo mógłby to załatwić rano albo w południe a spektakl jest o 19) to wyszło na to, że pieniądze są ważniejsze ode mnie. Zabolało bardzo, długo mu tego nie zapomnę. Oprócz całej tej sytuacji, zabolało mnie też to, że zauważyłam jak bardzo się wszyscy od siebie oddaliliśmy. Trudno, jestem dorosła, mogę układać swoje życie. A oni skoro nie potrafią dla mnie znaleźć chwili, niech nie liczą na to że będę liczyć się z ich zdaniem. Odkąd pamiętam zawsze nie ograniczali zamiast budzić we mnie chęć walki o siebie. Nic im nie pasuje. Zamiast być dumnymi że ich jedyne dziecko studiuje trudny kierunek łącząc to z pracą to ciągle narzekają i wyrzucają że jeszcze jestem dzieciuch i całą reszta jakże miłych określeń. Tyle prywaty.
Dziś zjedzone: Dwie kanapki, szklanka soku marchwiowego
Resztę dopiszę później.
Aktualna waga: 77,5 kg nigdy tyle nie ważyłam. Wstyd mi okrutnie ale poradzę sobie z tym. Na koniec motywacje i moje inspiracje. Trzymajcie kciuki. Buziaki :)
breena.
19 kwietnia 2015, 20:41jak ci idzie kochana? :) kiedy nowy wpis?:)
breena.
11 kwietnia 2015, 22:36Trzymam mocno kciuki!!!!! :))
kaarmell
5 marca 2015, 16:27Życie bez wsparcia rodziców musi być cieżkie, nie wiem co bym zrobila gdyby nie moja mama. Jest taka przyjaciolka na cale zycie. Trzymam mocno za Ciebie kciuki. I pamietaj ze nie walczysz jako jedyna, ja tez tocze ze soba codziennie boje :)