Bilans po weekendzie nie jest najgorszy, z 73.1 zrobiło się 73.3, nie ma zbyt dużych strat zważając na moje grzechy (frytki, żeberka, %).... ehhh, mimo wszystko jestem słaba bo w sumie jeszcze tydz temu było już 72.3.....
Ten weekend uzmysłowił mi po raz kolejny jak się zapuściłam.. Miałam okazję popływać, co wiązało się z wbiciem w strój kąpielowy ....bolało gorzej niż kiedy próbuje wbić się w stare jeansy przynajmniej mentalnie...
Przede mną 2 tygodnie żeby stracić ok. 2 kg, taki jest cel 71 kg na wadze 1 grudnia...
Menu z dzisiaj:
I śniadanie: smoothie z kiwi, 1/2 gruszki, woda mineralna jabłkowa
II śniadanie: serek wiejski z 1/2 awokado i mixem ziaren (dynia, słonecznik etc)
Lunch: mix sałat z grillowanym kurczakiem, fetą, kaparami, oliwa
Kolacja: w planie grillowany łosoś (ok. 150gr) ... jakims cudem jestem pełna po poprzednich posiłkach i może odpuszczę) dalej woda i herbata z pokrzywy
w ciągu dnia: cappucino, 3 kawy, 1 zielona herbata, +/- 0.5 wody
kroliczek90
17 listopada 2014, 19:43OOo ale dużo tej kawy.... u mnie to było błędne koło , więcej kawy to wypłukany magnez z organizmu, a co za tym idzie ogólne zmęczenie, więc piłam jeszcze więcej kawy :P udało mi się oduczyć pić kawę, pije tak 3 tygodniowo jak nie dośpię ale jedną dziennie i czuję się lepiej niż po trzech :P menu świetne brzmi smacznie :)
Muflon29
17 listopada 2014, 19:49co do kawy, piję w pracy, ale to lura z automatu, nie wiem ile ma rzeczywistej mocy :) i to głównie dlatego że koledzy donoszą, za każdym razem gdy ktoś wybiera się do automatu donoszą nawet bez pytania :) ale i tak jest już jej mniej i bez mleka... tyle że doszło cappucino ale to chwilowa fascynacja nowym ekspresem... mam nadzieję :)