Przez ostatnie 3 dni miałam bardzo ciężko zapchane godziny. To były naprawdę 3 wykończające doby. Całe 3 dni przed komputerem i nad kartka z ołówkiem. Bo nagle komuś się przypomniało o 2 rocznicach.
Organizm nie wytrzymywał tego zmęczenia i buntował sie bólem głowy i rozdrażnieniem.A wczoraj był punkt kulminacyjny buntu, Nie miałam czasu iść coś zjeść, a potem w tym zmęczeniu zasnęłam bez kąpieli.O 21 i spałam prawie 12 godzin.
Skoro nie ćwiczyłam przez 3 dni (ale za to kilkanascie km pokonałam) to postanowiłam dziś nadrobic. Zamiast 700+800+900 skakanek, poskacze przez 15 minut. zamiast biegu 5 minut, będzie 20. zamiast 70 przysiadów - 200.
Plusem jest to, że sie nie obżerałam - nawet, gdybym chciała to nie było kiedy :-).
Słonko pieknie swieci, ja dalej pracuję, ale już bez ciśnienia i bez bólu:) Jest dobrze. Sałatka selerowa za mną, na obiadek ziemniaczki z pieczonym kurczakiem, a na kolację zapewne sałatka:). Jutro spacery do i z pracy, wiec kilogramy powoli będą leciały w dół:)
Invisible2
27 kwietnia 2014, 12:09Pamiętaj o wypoczynku, bo długo nie dasz tak rady ;)