No.
Wczoraj pojechalam do narzeczonego, z prezentem dla teścia, który obchodzi urodziny we wtorek. Myślałam, że będzie to na zasadzie normlanej wizyty czyli obiadek, ewentuanie jakies wafelki czy owoce po obiedzie. A tu sie zjechalo rodzenstwo narzeczonego z partnerami, też dali prezent, i na stole zaczął lądować:schabowy (był wielki i smazony na oleju, ale kurde.. PRZEPYSZNY!, chociaz i tak moja porcję pkroiłam i mniejszą połówke dałam narzeczonemu), ziemniaczki i pyszna hmm mizeria? pomidor, ogorek, rzodkiewka, szczypiorek - ale w smietanie. Nie jadam tak na codzien (ja stosuje oliwe, jogurty i ciemne pieczywo), ale stwierdzilam, ze nic mi sie nie stanie jak raz na ruski rok tak zjem:). Potem były ciasta: piernikowe z powidlami sliwkowymi i sernik z jbłkiem..-NIEBO W GĘBIE. Zjadłam 2 kawałki, naprawde rewelacja:).
do tego łyzka sałatki,ale.. niezbyt mi podeszła.. wiec nie zjadłam wiecej. Wypiłam tez pierwszy raz kieliszek likeiru jajecznego - fuu:/. W domu juz nic nie jadłam, tylko herbatke zieloną.
Dzis juz jedzonko w normie, a jutro na kolejny dzien stazu, nie umiem sie juz doczekac:)
AAAAAAA - zapomniałam! Wczoraj mierzyłam rano talię - 79cm!!!
cludiix.
6 kwietnia 2014, 16:15No to same pyszności :) ale nie żałuj, skoro u Ciebie to rzadkość :) czasami można sobie pozwolić na grzeszki ^^