Krótka historia miłości trwającej rok, 3 miesiące i jeden dzień dłużej...
Zaczęło się od wykładu z etyki. Niski, grubasek z włosami na żel przyodziany w różową koszulę na dodatek siedzący w pierwszym rzędzie. Dyskutujący z wykładowcą jedyny na sali. No to się mi w głowie nie mieściło. Włazi dupa jak nic! Siedziałam na końcu sali z moją grupką. Komentowaliśmy każde jego słowo, każdy ruch. Dostał przydomek żelek. Okazało się, że z włazi dupą znałam się juz wczesniej. Jesli znajomoscia mozna nazwac rozmowę kilkuminutową sprzed 2 lat. Goscia nie pamiętam, ale od stycznia 2013 roku. Upierdliwy był jak choler. Pisał, dzwonił, "marudził" nie dawał mi żyć. Ale to był jego sposób! Kompletnie zainteresowana innym facetem, nie miałam ochoty zawierać z nim znajomości. Po pewnym czasie zaczęłam go bronić wśród moich znajomych. Rzucali obraźliwe komentarze a ja jako obrońca słabszych, broniłam i usprawiedliwialam go przy każdej możliwej okazji. Los tak chciał, ze 21 kwietnia 2013 roku zostaliśmy parą. Dosłownie i w przenośni los tak chciał, a to za sprawą tego iż skleiliśmy swoje ręce kropelką i nie mogliśmy się odkleić. Uwierzcie mi próbowałam tego wcześniej z innym i mi się nie udało skleić.
Po dwóch miesiącach znajomości, wyjechaliśmy na 3 miesiące do Niemiec. Okres wakacyjny, chęć pracy za granicą. Ja brak znajomości jakiegokolwiek słowa po niemiecku. On super władający językiem. Byłam zdana tylko na niego. Ciężkie chwile podczas pracy jako pokojówka, niemożliwość postawienia sie i wyrażenia własnego zdania. Zbliżyły mnie do partnera. Po 5 miesiącach związku oświadczył mi się, w chińskiej restauracji w NIemczech. Napój z afrodyzjakiem, przystawka, danie główne, deser w łupinkach od kokosa. (Goszczą teraz na naszej półce) Dziwne, niespotykane, niszowe. Mnie strasznie to wzruszyło. Razem kochamy kuchnie chińską i często gości u nas w domu. Powrót do hotelu, własnoręcznie przygotowane drinki, cudowna noc. Pod koniec września powrót do Polski. Pięć dni zajęło nam znalezienie wspólnego mieszkania. Miesiąc później dostałam prace którą mogłam pogodzić ze studiami. Kupiliśmy psa. I żyliśmy. P. zarabiał jako korepetytor z j. angielskiego. Dojeżdżał do klientów. Chwytał się każdej możliwej pracy. Pierwsze święta Bożego Narodzenia. Trudy pogodzenia świąt u jednej i drugiej rodziny. Próby zniechęcenia mnie do P. przez moją babcie. Sylwester, zepsuty samochód, ktory otworzyl puszkę Pandory. Problemy z pieniędzmi, z pracą P., z pracą licencjacką P., jego kłamstwa, zatajanie prawdy, kombinowanie, mieszanie. MOja wyprowadzka z domu na jeden dzień. Opamiętał się. Zobaczył co traci. Wspólnie wyszliśmy z chwilowych kłopotów, po czym znowu się jakieś pojawiły. Kolejna przeprowadzka. Dalszy brak pracy. Problemy. Dorosłe życie przerosło nas, ale nie tracimy nadziei. Nie poddajemy sie a nasza milosc staje się silniejsza, mocniejsza. Wrzesień 2015 planowana data ślubu. Co z tego będzie? Zobaczymy co nam los przyniesie :)
Każdemu z Was, życzę pięknej miłości.
Heathergirl
22 lipca 2014, 22:03Piękna historia, a przez to, że nietypowa to wyjątkowa ;) Sama znalazłam swoją miłość niedawno, trochę przypadkiem i jestem na progu dorosłości, wiem, że będzie ciężko ale wierzę, że prawdziwa miłość jest w stanie wiele przezwyciężyć! ;) Życzę wytrwałości, siły i samych pięknych uczuć :)
Maturzystka1234
22 lipca 2014, 15:03Fajna historia :D szczescia..
listopadowa.mamusia
22 lipca 2014, 14:07Historia bardzo piękna :-) życzę powodzenia w miłości i życiu.
MomeFeinte
22 lipca 2014, 13:51Szczęścia! Aż milo się czyta ;))
krupiks
22 lipca 2014, 13:19Uśmiecham się, czytając Twoją historię. Trzy lata temu, będąc na wakacjach u koleżanki poznałam jej kolegę. Nie byłam nim zainteresowana, dlatego, że miałam chłopaka. Nawet śmiałam się z jego niskiego wzrostu i "podeszłego wieku". Los tak chciał, że rok później wyjechaliśmy razem pod namiot - w ostatniej chwili paczka się rozsypała, zerwałam z chłopakiem i koniecznie chciałam jechać. Strasznie się bałam jechać z nim sama, ale okazało się, że była to najlepsza decyzja w moim życiu! :) Od dwóch lat jesteśmy razem i myślimy o ślubie! :) Kochana! Nigdy nie można się poddawać! Fakt, praca może być przeszkodą, ale nie ma przeszkód nie do przejścia! :) Gratuluję daty ślubu i życzę powodzenia! :)