Tak jak w tytule, we wtorek byłam na ekstrakcji 7 i 8mki, obyło się bez cięcia dziąseł i sprawnie, więc mogę mówić, śpiewać, pracować, jeść (ale ostrożnie). Tylko kurczę, od miesiąca może? Jakoś tak nie pilnuję diety, wiadomo, ceny wszystkiego w górę (pracuję w supermarkecie i widzę jak szalenie szybują, szkoda, że nie w dół), na stacji paliw, na totem to już nawet nie patrzę, prawie 8zł/l, no kilku groszy dosłownie brakuje. Dramat.
Dramatem jest także właśnie - moja motywacja, a raczej jakieś zgliszcza, no szukam samych wymówek, żeby tylko nie stać przy garach, żeby nie ćwiczyć (HOHO, bo przecież się nalatam w pracy), a czuję takie poczucie winy, że nie trzymam się swoich postanowień. Waga się trzyma na poziomie, na którym ostatni raz ją zostawiłam, czyli nie przybieram, nie tracę kg - to chociaż tutaj plusik. Potrzebuję kopniaka, takiego porządnego kopniaka do działania, za lekko ponad rok, stanę na ślubnym kobiercu, chciałabym by ten dzień był piękny, żebym nie musiała się martwić, że źle wyglądam itd... A później zdjęcia przeglądać przez palce :(
No nic, muszę się wziąć w garść - lubię te pamiętniki, jakoś tak mi lżej, jak wylałam te myśli.
Pozdrawiam wszystkich wytrwałych :)) Miłego weekendu