Poszłam dziś na bilans z synem. Wyszłam z plikiem skierowań. Echch. Jakbym czasu miała za dużo.
Dziś dzień mordora (tak moje dzieci nazywają ćwiczenia na siłowni).
Wczoraj się nie zważyłam bo jestem przed @ i waga jak zwykle wariuje, a ja nie chcę sie dołować.
Moja motywacja do ćwiczeń ostatnio nieco kuleje. Powodem jest mój lekki zatarg z panem trenerem.
Ostatni zdrażnił mnie bo zaczął mi jakieś normy wyliczać i orzekł że sie obijam.
Na co ja mu odpowiedziałam że ddla mnie to nie wyścigi tylko przyjemność.