Jak napisałam w tytule, wzięłam się dziś do roboty. Wstałam raniutko wlazłam na rowerek i przejechałam pół godzinki, co dało w sumie ponad 12 km. Potem szybki prysznic, lekkie śniadanko (2 kromki wasy, 2 plasterki szynki łososiowej, 1 plasterek własnoręcznie zrobionego i dietetycznego paszteciku i pomidorek) i tak już będzie cały dzień. I jutro i pojutrze też. Do wyjazdu zostało 12 dni a ja mam do zrzucenia 4,3 kg, żeby z przodu było 7 jak tam będę jechać.
Poza tym weekend spędziłam bardzo fajnie. Odwiedziła mnie moja przyjaciółka jeszcze z czasów szkoły średniej. Po wielu perypetiach i zawirowaniach życiowych, w końcu osiedliła się 80 km ode mnie i teraz mamy okazję częściej się widywać. Posiedziałyśmy, pogadałyśmy i było bardzo fajnie. Wczoraj wymoczyłam się w jeziorku, choć to moczenie bardziej przypominało zabiegi krioterapii, taka była zimna woda. Ale zapowiada się dziś upalny dzionek, więc po południu też chyba wyskoczymy. A najbardziej to mam ochotę iść na grzybki do lasu, wczoraj szwagier zebrał całe wiadro prawdziwków. Oj jak bym tak sobie też pozbierała i ususzyła. Na Wigilię do kapusty jak znalazł.