Skusiłam się wczoraj na ciastko. Wszystko przez hot-doga. Oj!
A było to tak - byłam na wyjeździe w Lublinie, zdawałam egzaminy z psychodietetyki. Rano zjadłam 3 kanapki z chleba IG z serem kozim, w południe 6 pierogów (3 z soczewicą i 3 z serem i kaszą), później 2 jabłka. Wieczorem po zajęciach poszłam na dworzec kolejowy, szukałam po drodze jakiejś restauracji, ale nie znalazłam. Na dworcu w jedynym lokalu serwowano tylko hot-dogi i ciasta. Wyszłam z dworca i udałam się na poszukiwanie czegoś zdrowszego. Ze sklepów znalazłam tylko monopolowy i Żabkę, w tej ostatniej nie było nawet bananów... Wróciłam na dworzec i zrezygnowana poprosiłam o tego hot-doga. Ciasta z lady tak na mnie patrzyły... Zjadłam hot-doga (naprawdę byłam już głodna) i uznałam, że skoro jem już niezdrowo, to skuszę się na ciastko. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Nie wiem, czy nie skusiłabym się na więcej, na szczęście już podstawili mój pociąg, więc wsiadłam do niego zaopatrzona tylko w wodę mineralną.
Cała noc jazdy pociągiem. Rano wsiadłam w zaparkowany przy dworcu samochód i wróciłam do domu. Na śniadanio-kolację zjadłam pół wędzonej makreli i poszłam odespać noc. Gdy wstałam, poćwiczyłam: 450 spięć brzucha. Mam nadzieję, że odkupiłam tym wczorajszą słabość.
Na obiad pojechałam do mamy. Były kotlety, surówka z pomidorów i ziemniaki. Ja sobie nałożyłam bez ziemniaków, jadłam powoli przeżuwając każdy kęs. Dziś mam zamiar jeszcze zjeść jogurt naturalny z ziarnami, otrębami i rodzynkami.