Tydzień zaczęłam ambitnie, ale z każdym dniem staczałam się. Tydzień kończę na +0,7kg. Jestem na granicy "normalności", ale jeszcze raz taki wzrost wagi i będzie nadwaga.
Odstawiłam 3 dni temu córkę od piersi i podejrzewam, że "nadwyżka" która się pojawiła jest właśnie tego efektem, przynajmniej częściowym. Resztę mogę zrzucić na spore spożycie alkoholu w weekend i pakę pringles'ów paprykowych.
Słabo mi idzie. Nie mam siły. Jestem niewyspana i rozdrażniona. Co poniedziałek próbuję spiąć tyłek, ale jak już o tej godzinie nie mam na nic siły, to później będzie tylko gorzej. Od 3 tygodni nie śpimy w nocy. Wiem, że wielu rodziców nie śpi jeszcze dłużej, ale my jesteśmy śpiochami i nasze dzieciory już dawno nas przyzwyczaiły, że przesypiają całe noce a tu taki regres.. Padam na twarz.
Dziś po raz kolejny będę próbować przetrwać tydzień. Zauważyłam, że częstsze wpisy bardziej mnie mobilizowały, więc na dniach podzielę się refleksjami. Trzymajcie kciuki.