motywacja się skumulowała
dzisiejszy dzień mimo, iż z jednej strony był sympatyczny, bo byliśmy w kinie z D., to z drugiej strony był strasznie dołujący...
szukałam sukienki na wesele
zasypana ślicznymi kieckami ledwo zasłaniającymi tyłek, obcisłymi, dopasowanymi czarnymi mini czułam się przygnębiona. wszystkie były śliczne, za niejedną wiele pieniędzy bym dała, ale co z tego? w czymś takim w życiu nie miałabym odwagi się pokazać na weselu brata.
i właściwie to nie chodzi o odwagę, ale o FAKT, że osoby z taką figurą jak moja NIE POWINNY, po prostu nie powinny pokazywać się w takich strojach. najgorsze są te tłuszczem zalane, baleronowe uda, straszne galarety z cellulitem, i ten odstający brzuch... mam dość!
powiedziałam sobie: "jak nie teraz,to nigdy!"
jutro idę po dwumiesięczny karnet na siłownię. zaczynam dietę. dzień 1 rozpisany.
śniadanie: musli z mlekiem
po południu: szparagi, duuużo szparagów <3
obiad: ziemniaki z marchewką i groszkiem
kolacja: grapefruit
kurczę żołądek, bo znów zaczęłam jeść tonami, potem dorzucę warzywa i owoce
pozwalam sobie dojadać truskawki w razie gdybym była głodna, ale mam nadzieję, że nie będę
zaczynam jazdę na rolach, rowerze i postaram się biegać, choć wiem, że ciężko z tym u mnie.
do tego ćwiczę z Mel B. CODZIENNIE. chociaż jedną 8-minutówkę.
POSTANOWIONE
76 dni - chociaż 10kg proszę :(
odezwę się jutro wieczorem-zobaczymy,jak mi poszło!