Smutno jakoś. Podejście 2 zakończone wynikiem negatywnym. Miałam mega sympatycznego instruktora,a mimo to... zawaliłam na wyprzedzaniu rowerzysty. Za mały odstęp. Trudno. Jutro podejście 3 o godz. 11 - będzie duży ruch, ale trudno. Chcę mieć to już za sobą. Obym tylko jutro wyjechała z łuku, później z górki... Tego łuku boję się najbardziej,bo nie lubię go robić sposobem na blondynkę. Trzymajcie kciuki jutro znów.
Dzisiaj dieta dzień 2. Kanapka z wędliną i pomidorem była, jabłko było, sok owocowy był, a potem zamiast mandarynek szparagi i gorący kubek -może nie najlepsza rzecz na diecie, ale wolałam to niż czekoladę do picia, a miałam ochotę na coś dobreeego :)
A zaraz wybieram się na rower z przyjaciółką. Trochę odreaguję. Pogody na bieganie jednak dziś nie ma - trudno.