Siemanko :)
Jak to mówią pierwsze koty za płoty.
W końcu odważyłam się spróbować trochę poćwiczyć a raczej pojeździć. Po kontuzji na lodzie, a raczej lodowisku nie bardzo byłam w stanie cokolwiek robić. Ale dziś po raz pierwszy od tego pamiętnego 30 grudnia ruszyłam. I to nie byle gdzie, a na lodowisko właśnie :)
Było fantastycznie, kolano nie bolało, ale oczywiście ja jak to ja musiłam glebnąć. Co prawda dość łagodnie (starałam się pomóc przyjaciółce), ale jednak. Nie tyle co coś się stało przy upadku, ale jak wstawałam znowy sobie coś tak naruszyłam.
Mam nadzieję, że nic mi nie będzie bo moim kolejnym krokiem który chcę wykonać jutro jest siłownia.
Jeżeli chodzi o dietę jest bardzo dorze. Co prawda dziś wypiłam kieliszek czerwonego wina z sąsiadami, ale biorąc pod uwagę, że na lodowisku spaliłam około 400kcal (tak wskazał kalkiulator na Vitealii) nie mam wyrzutów sumienia.
I to tyle na dziś.
Spokojnej nocy, papapa
M.
oporna5555
14 stycznia 2015, 21:27hej prawie tyle samo ważymy i mamy taki sam cel:) powodzenia!