Pisałam juz dzisiaj 2 razy ale chyba jednak musze dodać trzeci wpis. Bo tak sobie siedzę i skaczę po pamiętnikach i 99% z nich to w niedziele pisanie typu " znów weekend" "znów się nie udało " znów poległam bo ciasto , bo obiad bo alkohol". Powiedzcie mi (i sobie samej) czemu weekend się tak różni od tygodnia? Czy jecie z nudy? Ja też miałam czasem weekendy w które jadłam wiecej - ale wiecej to dla mnie 1700 kcal a nie koło 3 tys - nie chce was krytykować ale mam wrażenie że same na słowo weekend sobie odpuszczacie, nie róbcie tego bo szkoda tych dwóch dni diety! Ja juz od dwóch tygodni (odpukać) nie przekraczam założonego progu w weekendy czyli 1400-1450 kcal - nie rzucam sie w ten dzien na ciasto na alkohol ani na obiad domowy- trzeba sobie powiedzieć że to tak jak poniedziałek i każdy inny dzień - weekend to nie przyzwolenie na obżarstwo - pomóżcie same sobie i zaplanujcie sobie godziny posiłków- sycących ale wciąż dietetycznych - 5 dni odchudzania a 2 dni diety spowalnia w ciagu miesiąca odchudzanie aż o 8 dni a czasem dwa dni potrafią zaprzepaścić te pozostałe 5 ! Nie warto dziewczyny ! Trzymam za was i za siebie kciuki :*
POKONAJMY WEEKENDY :)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Zonda
26 listopada 2012, 11:10Zgadzam się z Tobą w pełni, niestety w weekendy jest najwięcej okazji do złamania dietki. Ja zawsze sobie w weekend dogodzę jakimś ciasteczkiem ale do tych 3 tys o których mówiłaś na pewno nie dochodzę, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że 2 nie przekraczam. Kiedyś potrafiłam w ciągu dnia 6 podejść do blachy z ciastem zrobić dziś już świadomie ciastko do kawki i delektuję się a nie jak kiedyś kilka kawałków w locie i nawet nie wiedziałam ile pochłonęłam. Co do % to ostatnie piwko piłam w weekend majowy więc z tym nie mam problemu. Co to poważniejszych % to owszem w zeszłą sobotę te 3 kieliszki poszły ale za to przerwę wódkową miałam od ostatniego sylwestra tak , więc nie mogę powiedzieć że u mnie % napędzają obżarstwo i z tego akurat jestem zadowolona. Domowych obiadków z ziemniakami nie jem od dawna, zawsze sobie zastąpię kuskusem albo makaronem pełnoziarnistym. Gotowanie kolacyjek dla chłopaka mnie trochę gubi bo jak widzę jak on je rarytaski nad którymi spędziłam w kuchni dużo czasu to aż mnie ssie, wtedy najczęściej ulegam ale porcje bardzo ograniczam, bardziej na smak niż żeby się najeść. Mimo to, że się wybieliłam jak mogłam w pełni się zgadzam z tym co mówisz. POKONAJMY WEEKENDY
wdkymys
25 listopada 2012, 22:34niestety kompulsy to najwieksze go/wno...
minusczternascie
25 listopada 2012, 22:02weekend spędza się zazwyczaj inaczej niz te 5 pozostałych dni w tygodniu , spotkania ze znajomymi,wyjscia z chłopakiem, przyjazd rodzinki i wtedy pojawia sie przed nami wiecej jedzenia, moim zdaniem 1 dzien czy 2 takiego nadprogramowego jedzenia nie zaszkodzi ;))) Wczoraj trzymalam dietę ale juz wieczorem podjadlam więcej bo chłooak przyjechał,pozniej impreza to się popiło i ciacho przed snem ;pp dzis na kacu to ja ciągle głodna byłam i tez sie pojadło ,ale wiem że od jutra wracam na własciwe tory, ważne by przez weekend nie popłynąć w całotygodsniowe obżarstwo ..
monika20monika
25 listopada 2012, 21:58No właśnie zauważam ,że w tych pamietnikach często jest mowa też o % przy tym objadaniu .
Fetti
25 listopada 2012, 21:56Ano wlasnie....mnie jednak gubia % w weekend :/ Kuzwa nooooooooooooooooo:(
monika20monika
25 listopada 2012, 21:49ja nie pije alkoholu wiec może dlatego mi łatwiej :)
orangejuice.19
25 listopada 2012, 21:44piwo to promotor jedzenia, a weekend to zazwyczaj piwo ;/ ale ja tam nie uwazam tego za porażkę więc mnie to nie dotyczy :) pozdrawiam